Drawsko Pomorskie oraz Kalisz Pomorski otrzymują rocznie około 29 mln zł od Ministerstwa Obrony Narodowej za użytkowanie przez wojsko leżącego w ich granicach poligonu drawskiego. Te pieniądze znacznie rekompensują obu gminom uciążliwe sąsiedztwo. - My też sąsiadujemy z poligonem, kilka miejscowości mamy tuż przy jego granicach, ale żadnych pieniędzy nie otrzymujemy - podnosi Jacek Liwak, burmistrz Ińska, który uważa sytuację za mocno niesprawiedliwą. - Skoro poligon leży pomiędzy naszymi trzema gminami, powinniśmy solidarnie czerpać z tego korzyści.
Pękające domy i zniszczone drogi
Pieniądze włodarz Ińska chciałby wykorzystać przede wszystkim na remonty i przebudowę niszczonej w dużej mierze przez wojsko infrastruktury drogowej. Choćby znajdującej się w fatalnym stanie tzw. "drogi poligonowej", której znaczna część należy do Ińska. - Ciężki sprzęt wojskowy dojeżdża tędy na ćwiczenia, a komendant poligonu regularnie zwraca się do nas o jej naprawę. To sytuacja kuriozalna, bo jednocześnie nie otrzymujemy od wojska żadnych pieniędzy, które moglibyśmy na takie naprawy przeznaczyć - wskazuje burmistrz.
Cierpią także sami mieszkańcy. Najbardziej ci ze wsi Studnica i Czertyń. Oprócz widoku przejeżdżających tamtędy kolumn wojskowych, mają także bezpośredni "nasłuch" na to, co dzieje się na poligonie. Studnica leży bowiem zaledwie kilkaset metrów od poligonowej strzelnicy, a około półtora kilometra od Czertynia znajduje się największy pas taktyczny, gdzie regularnie odbywają się manewry. Do tego także miejsce detonacji niewybuchów z całego województwa. - Jak zaczną walić, to cały dom się trzęsie, ściany pękają, a nieraz i szyby z okien lecą - mówią tutejsi mieszkańcy.
"Cierpimy i nic z tego nie mamy"
Mieszkańcy zdają sobie sprawę, że poligon tu był, jest i będzie, ale chcieliby coś z tego mieć. - My cierpimy, a wszystko co dobre, czyli pieniądze spływają do Kalisza Pomorskiego i Drawska - mówią rozgoryczeni i wyraźnie sfrustrowani sytuacją: - Proszę zobaczyć, jak wyglądają wioski między Kaliszem a Drawskiem, a jak u nas. Oni to wszystko mają z poligonu, a my nie mamy pieniędzy na nic.
Dlatego też popierają dążenia swojego burmistrza.
Ten zaś chce rozszerzenia granic gminy o ponad 9 tys. hektarów poligonu, należących obecnie do Kalisza Pomorskiego i Drawska Pomorskiego. - Najbliższe miejscowości zamieszkałe w gminie Kalisz znajdują się kilkanaście kilometrów stąd. Na kogo to zatem bardziej oddziałuje: na naszych mieszkańców czy na mieszkańców gminy Kalisz - uzasadnia roszczenia Jacek Liwak.
Nadrzędnym celem jego dążeń jest tzw. "podatek poligonowy", czyli opłata wnoszona przez MON za użytkowanie przez wojsko samorządowych gruntów, na których znajduje się poligon. - Jeśli nasz plan by się powiódł, poligon zostałby podzielony na trzy części, co przyniosłoby nam szacunkowo 8-9 milionów złotych rocznie. Te pieniądze są potrzebne, żebyśmy mogli zniwelować niedogodności, które naszych mieszkańców dotykają z powodu funkcjonowania poligonu - mówi włodarz Ińska.
Tysiące hektarów kosztem sąsiadów
Problem w tym, że grunty, które chciałoby przejąć Ińsko należą do sąsiadów. Przede wszystkim Kalisza Pomorskiego, który miałby zostać uszczuplony o ok. 8,5 tys. ha. - Gmina Kalisz Pomorski jest niepodzielna, bez względu na to, jak daleko od poligonu znajdują się domy - podkreśla burmistrz Michał Hypki, który jest wyraźnie zirytowany dążeniami Ińska. - Żeby sobie poprawić wizerunek i zyskać łatwe pieniądze nagle wyciąga się rękę po cudzą gminę. Takich rzeczy po prostu się nie robi. Jeżeli ktoś nie radzi sobie z rządzeniem, powinien postąpić tak, jak gmina Ostrowice i dać się podzielić między sąsiadów, a nie szarpać silniejszego - uważa.
- Wtedy, kiedy myśmy walczyli o podatek poligonowy gmina Ińsko nie udzielała się w żaden sposób, a teraz znalazła metodę na zwiększenie swojego budżetu naszym kosztem - wtóruje włodarzowi Kalisza zastępca burmistrza Drawska Pomorskiego Marek Tobiszewski.
Protesty sąsiadów nie zrażają jednak burmistrza Ińska. - Ten poligon, to jest coś, co nam się należy, bo ta uciążliwość po prostu jest - kwituje Jacek Liwak.
Dlatego też Iński ratusz kompletuje wniosek w sprawie rozszerzenia granic gminy i na początku stycznia 2018 roku zamierza skierować go do wojewody. Stamtąd trafi on do kancelarii Rady Ministrów i rząd będzie miał dwanaście miesięcy na podjęcie decyzji w tej sprawie.
RW/ez