fot. twitter.com/MON
W czasie uroczystości podkreślano, że zbrodnia wołyńska nie może być przeszkodą w budowie stosunków polsko - ukraińskich, a dwustronne relacje należy budować na prawdzie. Napisał o tym między innymi w liście Andrzej Duda: "Ojczyzna nigdy nie zapomni o swoich wiernych obywatelach, zamordowanych jedynie za to, że byli Polakami. Jako prezydent Rzeczpospolitej, jako prezydent państwa polskiego, pochylam dzisiaj głowę na znak ich męczeństwa".

Dziś w rembertowskim kościele udział we mszy wzięli m.in. uczestnicy zjazdu 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, weterani walk o niepodległość, wojskowi i uczniowie klas mundurowych. Włodzimierz Brodecki, prezes Środowiska Żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej powiedział, że ci, którzy przeżyli ludobójstwo na Kresach Wschodnich ciągle pamiętają o tej zbrodni. - 11 lipca jest tragicznym dniem dla nas. Urodziłem się na Wołyniu, mama ze mną jako dwulatkiem i moim rodzeństwem uciekła przez Bug - mówił Włodzimierz Brodecki.

W warszawskiej cerkwi greckokatolickiej modlitwę odmówili pracownicy ukraińskiej ambasady oraz mieszkający w naszym kraju Ukraińcy. Ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca powiedział, że należy kultywować pamięć o ofiarach rzezi wołyńskiej i tragicznych wydarzeń z tamtych lat, zarówno Polaków, jak i Ukraińców. - Tych, którzy zginęli, nie warto dzielić - zaznaczył.

Na stołecznym Skwerze Wołyńskim odbył się apel pamięci pomordowanych, a przed pomnikiem ofiar ludobójstwa złożono kwiaty, odsłonięta też została tablica informacyjna. Podobnie jak prezydent a. Duda, list do uczestników uroczystości napisała także m.in. premier Beata Szydło. Szefowa rządu zapewniła w nim, że państwo polskie będzie pamiętać o pomordowanych na wschodzie Polakach i zamierza dążyć do ich upamiętnienia. Podkreśliła także, że pamięć o rzezi wołyńskiej to nie tylko pamięć o pomordowanych, ale też pamięć o niszczącej sile nienawiści i totalitaryzmów, które depczą prawa człowieka. Premier dodała, że tamte tragiczne wydarzenia powinny być dla dzisiejszego świata przestrogą, a jednocześnie zadaniem poszukiwania dróg do pojednania między narodami i przezwyciężania nienawiści w oparciu o prawdę.

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek przypominał co wydarzyło się w lipcu 1943 roku w polskich wioskach na Kresach, gdy napadali na nie Ukraińcy. Wskazywał, że ukraińscy nacjonaliści atakowali m.in. ludzi zgromadzonych w kościołach na mszach świętych, co było pogwałceniem fundamentów naszej cywilizacji. Podkreślił też, że nie można zapomnieć, kto był wówczas katem, a kto ofiarą, bo prawda jest elementem pojednania.

Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz przypomniał kontekst rzezi wołyńskiej. Jak wskazywał, ludobójstwo dokonane na Polakach mieszkających na Kresach miało swój pierwowzór - ludobójstwo niemieckie, a także następstwa, którymi były ludobójstwo sowieckie oraz rosyjskie. Minister zapowiedział, że na Grobie Nieznanego Żołnierza zostanie umieszczona tablica, upamiętniająca męczeństwo Polaków na Kresach.

11 lipca 1943 roku, w tak zwaną "krwawą" niedzielę, oddziały UPA jednocześnie zaatakowały blisko sto polskich miejscowości w trzech powiatach: kowelskim, horochowskim i włodzimierskim. Była to kulminacja zbrodni, która do historii przeszła jako rzeź wołyńska. Według szacunków Instytutu Pamięci Narodowej, w latach 1943-1945 na Wołyniu, w Galicji Wschodniej i na Lubelszczyźnie zginęło około stu tysięcy obywateli II Rzeczpospolitej. Po stronie ukraińskiej liczba ofiar wyniosła od 10 do 12 tysięcy.

IAR/ds