Kapitan Maciej Sodkiewicz opowiedział o podróży legendarną drogą morską poprzez lodowy labirynt Arktyki Kanadyjskiej i Alaski - skrócie, pomiędzy Atlantykiem a Oceanem Spokojnym, który przez wieki był poszukiwany.
Trasa która miała stać się łatwiejszą alternatywą dla burzliwych wód przylądka Horn. Okazała się jednak śmiertelną pułapką dla dziesiątków statków i ich załóg. Odkryta dopiero na początku XX wieku. Do dziś uchodzi z swoiste żeglarskie K2.
Przez lata przygotowywaliśmy nasz jacht Inatiz oraz samych siebie. Wreszcie wyruszyliśmy na wyprawę żeglarską najtrudniejszą drogą wodną świata - w starym stylu: bez napiętego kalendarza, zmian załogi, nie wiedząc, jak długo potrwa rejs. Wpłynęliśmy w lodowy labirynt kanadyjskiej Arktyki próbując znaleźć szlak do cieśniny Beringa. Szukaliśmy też balansu między bezpiecznym przejściem Northwest Passage, a pokusą zboczenia z drogi - aby odwiedzić jak najwięcej miejsc związanych z tragiczną wyprawą Sir Johna Franklina. Znaleźliśmy - przygodę życia.
Maciek Sodkiewicz powinien urodzić się sto lat wcześniej, bo jego apetyt na przygodę i potrzeba eksploracji nieznanego pasowałyby do epoki heroicznych odkrywców przełomu XIX i XX wieku. W czasach GPS udowadnia, że białych plam na mapach nie ma tylko formalnie: jako doświadczony lider i kapitan wypraw arktycznych od lat przesuwa granice tego, co w żeglarstwie uchodzi za możliwe, jako podróżnik - udowadnia, że świat wciąż oferuje mnóstwo do odkrycia tym, którzy są otwarci na spotkanie z Innym.
Pogoń za przygodą zaprowadziła Maćka we wszystkie możliwe miejsca pokryte lodem. Eksplorował Spitsbergen. Ślizgał się z pingwinami na Antarktydzie. Sześciokrotnie opłynął przylądek Horn. Poszukiwał także śladów Nansena w Rosyjskiej Arktyce i pobił w 2015 roku rekord Świata w żegludze jachtem w stronę bieguna bez wmarzania w lód. Z tamtej wyprawy wrócił z refleksją, że najpiękniejsze historie piszą nie miejsca, a zamieszkujący je ludzie. Na Grenlandii przyglądał się życiu i zwyczajom Inuitów. Nad Kanadyjską Zatoką Hudsona dopłynął do osad, gdzie po raz pierwszy widziano jacht żaglowy.
Wreszcie odważył zapuścić się w lodowy labirynt North West Passage, by poszukać własnej drogi pomiędzy lodem, na drugą stronę globu. A tak mówi o początkach swojej pasji: - Zaczęła się ona rodzinnie. Tata pracował w przemyśle stoczniowym. Po godzinach pracy stoczniowcy mogli konserwować drewnianą, jeziorową łódkę, by następnie zabierać na nią swoje rodziny. Nie sądziłem, że taki początek zawiedzie mnie w tak odległe zakątki świata.
Publiczność zgromadzona w studiu koncertowo-nagraniowym Polskiego Radia Koszalin była pod wrażeniem determinacji i odwagi, jakie przebijały się w opowieści kapitana Sodkiewicza: - Rewelacja. Jestem żeglarzem, dlatego łatwiej było mi sobie wyobrazić to, o czym mówił. Miałem ciarki na plecach, kiedy usłyszałem o pływaniu pomiędzy krami lodu. Genialny człowiek, który pięknie potrafi opowiadać o swojej pasji.
Jarosław Rochowicz/aj