fot. FB Fundacja dla Dzikich Zwierząt Larus
Mieszkańcy Koszalina zgłaszają problemy ze znalezieniem pomocy dla dzikich zwierząt. W czwartek jedna z koszalinianek próbowała uratować bociana, który spadł z dachu. W tym celu zadzwoniła do straży miejskiej, która jednak odmówiła interwencji wobec rannego ptaka.

Klaudia Jaworska, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Środowiska Urzędu Miejskiego w Koszalinie przyznała, że odmowa interwencji wobec rannego bociana była błędem funkcjonariusza. - Został tutaj popełniony błąd przez pracownika Straży Miejskiej, który niezgodnie z przepisami zareagował na zgłoszenie - wyjaśniła.

Dodała, że 21 lipca ratusz podpisał umowę z firmą Badger Ireneusza Litwina na świadczenie pomocy dzikim zwierzętom. - Ta umowa jest realizowana prawidłowo, a zgłoszenia od mieszkańców są przyjmowane. W zeszłym miesiącu mieliśmy pięć interwencji, głównie dotyczących dzikich ptaków - poinformowała.

Bocian ostatecznie trafił jednak pod opiekę Fundacji dla Dzikich Zwierząt „Larus”. Jej prezes Katarzyna Lesner przyznaje, że to niejedyny przypadek, gdy strażnicy miejscy odmawiają pomocy dzikim zwierzętom.

- Dostajemy prośby o wsparcie poprzez e-maile, wiadomości czy SMS-y, bo straż miejska odmawia interwencji. Wczoraj wieczorem przeczytaliśmy w mediach społecznościowych, że kolejny ptak pozostał bez opieki. Zwierzę trafiło dzisiaj do naszej fundacji; ma połamane nogi. Nie można tak zostawiać dzikich zwierząt bez pomocy - zaznaczyła.

Od 15 maja do 21 lipca miasto nie miało podpisanej umowy na świadczenie pomocy dzikim zwierzętom z żadnym podmiotem. Obecny kontrakt obowiązuje do końca roku lub do wyczerpania środków. Koszt jednej interwencji to 450 zł, a w budżecie zaplanowano na ten cel 45 tys. zł.

Więcej w materiale Katarzyny Chybowskiej.

kch/zn

Posłuchaj

materiał Katarzyny Chybowskiej
  • 00:00:00 | 00:00:00
::