fot. Katarzyna Chybowska/Polskie Radio Koszalin

Potraktowali mnie jak „psychę” - skarży się pani Ludmiła, 78-letnia mieszkanka lokalu na osiedlu Tysiąclecia w Koszalinie, do którego wczoraj weszli miejscy urzędnicy w asyście straży miejskiej. Okoliczności interwencji budzą kontrowersje.

Do interwencji w mieszkaniu należącym do zasobów Zarządu Budynków Mieszkalnych - a zamieszkiwanym przez panią Ludmiłę od urodzenia - doszło we wtorek przed południem. Podstawą wejścia do lokalu miały być skargi sąsiadów na intensywny fetor kocich odchodów oraz „rutynowa kontrola stanu technicznego mieszkania”. 78-latka opiekowała się wówczas 19 kotami.

- W omawianym przypadku wyważenie drzwi i wejście do mieszkania bez okazania jakiejkolwiek decyzji administracyjnej czy sądowej stanowi rażące naruszenie prawa – zaznacza radca prawny Natalia Sterczyńska.

Jak relacjonuje pani Ludmiła, urzędnicy wtargnęli do środka bez okazania dokumentów i w trakcie jej kąpieli: - Nie okazali żadnego dokumentu. Wywalili zamki, włamali się do mieszkania, gdy ja się kąpałam. Powiedziałam im, że jestem naga, mimo to wparowali bez niczego. Gdy weszli do środka, strażnicy od razu siłowo zaczęli mnie usadzać. Robili, co chcieli - mówi pani Ludmiła.

Świadkiem interwencji była pani Bożena, znajoma 78-latki. - Kiedy wyważono drzwi do mieszkania, pani Ludmiła szykowała się do wizyty w szpitalu. Zastałam ją prawie nagą, bo jedynie w szlafroku - opowiada i wskazuje na stan mieszkania, jaki pozostawili po sobie urzędnicy.

- Wszystkie rzeczy pani Ludmiły były rozrzucone, firanka zerwana. Cała kuchnia jest zdemolowana, panuje totalny bałagan. Nie może być tak, że zostawia się tak zdemolowane mieszkanie - zaznacza.

Koszaliński magistrat potwierdza, że przeprowadzono interwencję.- Rzeczywiście nastąpiła interwencja pracowników urzędu miejskiego, Zarządu Budynku Mieszkalnych i straży miejskiej w mieszkaniu, w którym 21 kotów przebywało w bardzo złych warunkach. Chodzi przede wszystkim o fetor, odchody i kwestie bezpieczeństwa epidemiologicznego - powiedział Robert Grabowski z referatu prasowego Urzędu Miejskiego w Koszalinie.

- Wejść do mieszkania może tak naprawdę tylko komornik, mając do dyspozycji tytuł wykonawczy oparty na wyroku sądowym o eksmisję. Tylko w takim przypadku działanie jest zgodne z prawem. Inaczej stanowi ono przestępstwo naruszenia miru domowego - ocenia Zenobia Żaczek z Komitetu Obrony Praw Lokatorów.

Jak ustaliliśmy, do tej porty nie rozpoczęto postępowania eksmisyjnego wobec koszalinianki. Nie zapadła również decyzja o czasowym ani stałym odebraniu zwierząt przebywających w lokalu. Mimo to 19 kotów pani Ludmiły trafiło do schroniska dla bezdomnych zwierząt "Leśny Zakątek" w Koszalinie.

- Pracownicy brali udział w tej interwencji na telefoniczną prośbę Wydziału Gospodarki Komunalnej i Środowiska Urzędu Miejskiego w Koszalinie – poinformowała kierownik schroniska Iwona Lewandowska, dodając, że obecny przy przyjmowaniu kotów weterynarz ocenił ich stan jako dobry.

Szczegóły w materiale Katarzyny Chybowskiej.

Posłuchaj

materiał Katarzyny Chybowskiej
  • 00:00:00 | 00:00:00
::