W sobotę w Rijadzie rozpocznie się kończący sezon w kobiecym tenisie turniej WTA Finals. Tytułu wywalczonego rok temu będzie bronić Iga Świątek. Polka ma też szansę wrócić na pierwsze miejsce światowego rankingu, które zajmuje Białorusinka Aryna Sabalenka.
WTA Finals to turniej dla ośmiu najlepszych zawodniczek sezonu, ale ubiegłoroczne zmagania w Cancun były popisem tylko jednej. Świątek mecze wygrywała nadspodziewanie wyraźnie, a w finale rozbiła Amerykankę Jessicę Pegulę 6:1, 6:0. Również wtedy do WTA Finals Polka przystępowała jako druga na liście WTA za Sabalenką, ale w Meksyku wróciła na szczyt.
Utrzymała się na nim do 21 października, gdy znów wyprzedziła ją Białorusinka. Przyczyną spadku Świątek w rankingu była przede wszystkim jej dwumiesięczna przerwa w startach. Ostatni mecz rozegrała bowiem 4 września, gdy w 1/4 finału US Open uległa Peguli.
Świątek zmęczona sezonem, bardziej wymagającym niż zwykle z powodu igrzysk olimpijskich, nie tylko zrobiła sobie przerwę, ale również zakończyła współpracę z Tomaszem Wiktorowskim, który był jej trenerem od 2022 roku. Nowym został Wim Fissette.
44-letni Belg wcześniej współpracował z wieloma utytułowanymi zawodniczkami, mistrzyniami wielkoszlemowymi i liderkami światowego rankingu, m.in. Belgijką Kim Clijsters, Rumunką Simoną Halep, Białorusinką Wiktorią Azarenką, Niemką polskiego pochodzenia Angelique Kerber czy Japonką Naomi Osaką. W sumie poprowadził swoje podopieczne do sześciu tytułów wielkoszlemowych.
Rywalizacja na pierwszym etapie WTA Finals odbywa się w dwóch grupach, w których zawodniczki walczą systemem „każda z każdą”. Do półfinałów awansują po dwie najlepsze z każdej grupy i wówczas stoczą pojedynki o udział w zaplanowanym na 9 listopada finale.
Rozstawiona z numerem drugim Świątek trafiła do „Grupy Pomarańczowej”, razem z Amerykanką Coco Gauff (3.), Pegulą (6.) i Barborą Krejcikovą (8.). Czeszka będzie jej pierwszą rywalką w niedzielę ok. godziny 13.30.
Z Gauff Świątek ma znakomity bilans 11-1. Z Pegulą wygrała sześć meczów i przegrała cztery. Natomiast z Krejcikovą jest remis 2-2.
W sobotę zmagania zacznie „Grupa Fioletowa”. Sabalenka (1.) zagra z mistrzynią olimpijską Chinką Qinwen Zheng (7.), a mająca polskie korzenie Włoszka Jasmine Paolini (4.) z reprezentującą Kazachstan Jeleną Rybakiną (5.).
Obrona tytułu zależy tylko od gry Świątek, ale sprawa powrotu na pierwsze miejsce rankingu jest bardziej skomplikowana. Polka musi bowiem również liczyć na słabszą dyspozycję Sabalenki.
Obecnie Świątek traci do Białorusinki 1046 punktów. Za zwycięstwo w każdym grupowym meczu otrzymuje się 200 pkt, wygrany półfinał to kolejne 400, a triumf w turnieju daje jeszcze 500. Łącznie można więc zdobyć 1500 pkt.
Możliwych scenariuszy jest kilka. Warunkiem podstawowym awansu Świątek na szczyt listy WTA jest jej triumf w Rijadzie. Bez tego nawet trzy grupowe porażki Sabalenki nie pomogą. Wygranie turnieju może jednak nie wystarczyć. Białorusince, bez oglądania się na Polkę, do utrzymania prowadzenia wystarczą trzy wygrane w grupie albo awans do finału nawet z tylko jednym grupowym zwycięstwem.
W Arabii Saudyjskiej, obok singlistek, wystąpi także osiem czołowych debli tego sezonu. W obu konkurencjach wystartuje Paolini. Jej partnerką jest Włoszka Sara Errani.
Turniej WTA Finals, znany wcześniej pod nazwą WTA Championships, rozgrywany jest od 1972 roku. Siedmiu tenisistkom udało się wygrać co najmniej dwa razy z rzędu. Ostatnią, która obroniła tytuł, była Amerykanka Serena Williams; najlepsza w latach 2012-14. Najwięcej razy - osiem - w imprezie zwyciężyła reprezentująca USA Martina Navratilova.
W 2015 roku w WTA Finals triumfowała Agnieszka Radwańska.
W tegorocznej edycji znacząco wzrosła pula nagród - z dziewięciu do 15,25 mln dolarów. Z Rijadu można wyjechać bogatszym o ponad pięć milionów dolarów, jeśli wygra się wszystkie mecze.
PAP/zn