fot. PAP/Paweł Supernak
To jest pierwszy raz w historii Polski, by władze były tak skutecznie rozliczane - ocenił w czasie piątkowej konferencji prasowej Donald Tusk.

Szefowie MSWiA, MS i MF podpisali w piątek międzyresortowe porozumienie dotyczące skoordynowania działań podległych im służb; ma dotyczyć zabezpieczenia odzyskiwania mienia Skarbu Państwa wydanego niezgodnie z prawem.

Premier Tusk poinformował podczas konferencji prasowej, że do tej pory, w sprawie rozliczeń poprzedniej władzy, postawiono zarzuty 62 osobom, a do prokuratury skierowano 149 zawiadomień. - Tego nigdy nie było w historii przed naszymi poprzednikami - mówił premier. - To jest pierwszy raz w historii Polski, nie tylko po 1989 r., żeby funkcjonariusze władzy, którzy musieli ją oddać wskutek wyborów, byli tak skutecznie rozliczani - dodał Tusk.

Premier powiedział, że toczące się śledztwa i działania prokuratury pozwoliły zabezpieczyć 112 mln zł z kont osób nimi objętych "na rzecz przyszłych roszczeń ze strony państwa wobec tych ludzi, którzy dokonali rzeczy niebywałych".

Szef rządu zaznaczył, że do tej pory pojedyncze nadużycia wydawały się "spontaniczne" i nikt tego nie łączył w całość. - My dzisiaj już nie mamy wątpliwości, że ten system został przygotowany i dość perfekcyjnie był realizowany, szczególnie w okresie przedwyborczym - podkreślił.

Według Tuska, najbardziej rzuca się w oczy przemyślana strategia wykorzystywania środków resortowych lub przepływających z resortów do fundacji kierowanych przez polityków lub ich bliskich. Zdaniem polityka "PiS było tutaj bardzo kreatywne"; miały one służyć np. promocji i organizacji pikników rodzinnych.

- Na końcu ta mapa, jaką powoli rysujemy i będziemy ją systematycznie przedstawiać, pokazuje, że wiceministrowie i ministrowie PiS-owscy, którzy byli równocześnie kandydatami w wyborach do parlamentu, koncentrowali te środki zawsze w tych miejscach, które były ich okręgami wyborczymi - oświadczył premier, zaznaczając, że mapa tego procederu w tej chwili obejmuje co najmniej dziewięć resortów.

Premier poinformował, że pieniądze miały do fundacji związanych z rządzącą w 2023 r. partią wypływać m.in. z KPRM: - W 2023 roku różnym fundacjom, stowarzyszeniom, klubom i związkom wyznaniowym - w przygniatającej większości bezpośrednio związanym z partią rządzącą i z jej zapleczem - udzielono 524 dotacje celowe o łącznej wartości 370 milionów złotych. Nie mówię o rządzie, mówię o jednej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tylko w 2023 roku. 370 milionów złotych. Większość z tych dotacji została przekazana w 2023 roku bez przeprowadzenia otwartego konkursu ofert.

- A więc takie "widzi mi się" premiera lub jego ludzi decydowało o tym, komu się te publiczne pieniądze rozdaje w takiej skali - ocenił szef rządu, podkreślając, że chodzi o pieniądze wydawane przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Przypomniał, że to środki publiczne, które są w dyspozycji premiera, gdy np. trzeba komuś nagle pomóc, bo była powódź albo trzeba ratować instytucję ważną dla państwa, albo przeznaczyć je na pomoc dla ofiar katastrof.

W czasie piątkowej konferencji prasowej Donald Tusk zarzucił też Krzysztofowi Szczuckiemu, że jako szef Rządowego Centrum Legislacji zatrudnił sześć osób, które nie świadczyły pracy, a były zaangażowane w jego kampanię wyborczą do Sejmu.

Szef rządu zarzucił również politykom poprzedniej ekipy rządzącej "wykorzystywanie kart służbowych na dużą skalę". Donald Tusk powiedział, że chętnie zaprosiłby Jarosława Kaczyńskiego, żeby "może przepytał ludzi, którzy wykorzystywali karty służbowe na naprawdę dużą skalę - czy to było w Cannes na Lazurowym Wybrzeżu w nocnym klubie czy w Los Angeles, też fajny klub Rasputin, czy ten nieszczęsny Toy Room w Mumbaju w Indiach".

- Poziom degeneracji i poczucie bezkarności już przekraczało wszystkie granice - ocenił premier. Według niego, "Jarosław Kaczyński i jego ekipa uznali, że ten układ jest rzeczywiście zamknięty, że wygrają kolejne wybory i nikt nie będzie miał dostępu do tych informacji".

PAP/ar