
fot. www.ratujemyzwierzaki.pl
Lidia Fałdyga, prezes Fundacja Miau, Kocie Wąsy i Spółka, przesłała do naszej redakcji oświadczenie w sprawie interwencji, do której doszło w środę. W siedzibie fundacji przy ul. Pocztowej w Koszalinie odnaleziono 116 kotów, z których część była niedożywiona, odwodniona lub chora. Kilka zwierząt zmarło.
Zwierzęta przebywały we własnych odchodach, pośród stert śmieci. - Pod wskazanym adresem policjanci ujawnili 116 kotów. Zwierzęta nie miały wystarczającej ilości karmy, nie miały wody, żyły we własnych odchodach. Między kotami, z których część była chora, policjanci ujawnili cztery truchła. Zostały one zabezpieczone do badań sekcyjnych - opisała nadkomisarz Monika Kosiec z koszalińskiej policji.
Grzegorz Bielawski ze Stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt, które prowadziło interwencję w koszalińskiej fundacji, powiedział, że warunki, w których żyły zwierzęta, były szokujące: - Rzadko kiedy zastajemy takie warunki. Zwierzęta funkcjonowały w stertach śmieci. Chore, niedożywione, odwodnione, zdziczałe, bez pomocy weterynaryjnej. Straszny widok.
Zwierzęta zostały zabezpieczone. Większość przejęło Stowarzyszenie Pogotowie dla Zwierząt asystujące policji w czasie interwencji. Najzdrowsze koty trafiły do Schroniska Leśny Zakątek w Koszalinie. Koszalińska policja prowadzi w tej sprawie postępowanie. W Fundacji pozostało około 30 kotów. Jej prezes ma 10 dni na poprawienie im warunków bytowych. Jeśli tego nie zrobi - one również zostaną odebrane.
Uratowanym zwierzętom potrzebna jest pilna pomoc. Zbiórka na rzecz uratowanych kotów prowadzona jest na stronie www.ratujemyzwierzaki.pl
W czwartek w nocy adwokat Lidii Fałdygi przesłała do redakcji Polskiego Radia Koszalin oświadczenie, które publikujemy w całości:
"Szanowni Państwo,
w związku z medialną nagonką na moją osobę wskazuję, że nie toczy się przeciwko mojej osobie żadne postępowanie karne.
Pod moją opieką pozostają koty, które wymagają codziennej opieki, wobec tego zwracam Państwa uwagę na konieczność skupienia się na pomocy dla pozostałych kotów w azylu. Wyzwiska, hejt i okrutne wiadomości kierowane do mojej osoby niczego tutaj nie zmienią, tym bardziej nie pomogą zwierzętom.
Od dłuższego czasu apeluję do mieszkańców Koszalina o pomoc, niestety moje apele nie odnosiły skutku. Proszę o refleksję na temat codzienności osoby, która jest poważnie i przewlekle chora, na skraju fizycznego wyczerpania, pozostawionej samej sobie, która musi pracować, aby móc zapewnić byt zwierzętom pod jej opieką.
Nadmieniam, iż otworzyłam serce na pomaganie, poświęciłam swoje życie i środki pieniężne na pomoc miejskim kotom, które nie otrzymały tej pomocy ze strony miasta Koszalina. Koty były nagminnie podrzucane pod azyl, bez wcześniejszej konsultacji ze mną na temat tego czy mam siłę i środki pieniężne na opiekę nad tymi zwierzętami.
Serce mi pęka, bo byłam "najkochańszą kocią mamą" jak zabierałam od ludzi chore, potrzebujące koty, a teraz wszystko odwróciło się przeciwko mnie. Mam wielki żal do lokalnej społeczności, która oceniła zaistniały skutek, nie znając rzeczywistych przyczyn.
Lidia".
red.
red.