- Rok temu w listopadzie infekcji u dzieci było mniej, ponieważ szkoły były na nauczaniu zdalnym. Dzieci i młodzież są istotnymi transmiterami zakażeń dróg oddechowych, ponieważ spędzają dużo czasu w grupach. W tym sezonie mamy bardzo dużo zgłoszeń – dzieci chorują na różne infekcje wirusowe, wśród których na czoło wysuwa się RSV, a ostatnio jest coraz więcej przypadków SARS-CoV-2 - powiedziała ekspertka.
- Trudno powiedzieć, dlaczego w tym sezonie jest tak dużo zakażeń wirusem RSV. My oczywiście w POZ nie jesteśmy w stanie postawić diagnozy, że to ten wirus, ale jeśli dziecko jest w poważnym stanie, to kierujemy je do szpitala, gdzie jest możliwość postawienia dokładnej diagnozy - dodała.
Przypomniała, że objawami infekcji RSV u dziecka jest intensywny kaszel, spłycenie oddechu, duszność, gorączka. Kiedy objawy są nasilone, obniża się saturacja – konieczna wtedy jest hospitalizacja.
Konsultant krajowa zwróciła też uwagę, że u dzieci występuje również grypa i coraz więcej przypadków COVID-19.
- U dzieci objawy zakażenia koronawirusem są podobne, jak to miało miejsce na początku epidemii, i w większości łagodne. Są to objawy przeziębieniowe, zapalenia zatok albo dolegliwości brzuszne: wymioty, biegunka - wyliczyła.
Konsultant krajowa przypomniała, że w październiku wydała zalecenie, aby u każdego pacjenta z objawami infekcji układu oddechowego, z ostrymi objawami z przewodu pokarmowego, a także gorączką zlecać test w kierunku SARS-CoV-2, który z uwagi na znacznie większą dostępność testów antygenowych – może być wykonany już podczas wizyty w przychodni.
- Testowanie jest ważne dla ograniczania szerzenia się wirusa. W tym sezonie mamy także dużo lepszy dostęp do testów antygenowych. W wielu placówkach można taki test wykonać praktycznie od ręki. To jest wygodne,zwłaszcza że wiele testów umożliwia wykonanie wymazu z nosa, a nie z nosogardzieli. Rozsądni rodzice godzą się, by takie testy wykonywać, ale jest też dużo nieprzyjemnych sytuacji oraz skarg rodziców, którzy sobie takiego badania nie życzą u swojego dziecka. Smutne jest to, że pomimo, iż pandemia trwa już prawie dwa lata, nadal nie rozumiemy znaczenia testowania dla jej ograniczania - powiedziała.
Konsulat krajowa wyraziła też nadzieję, że wielu rodziców zdecyduje się na szczepienie dzieci w wieku 5-11 lat, gdy szczepionki pojawią się w Polsce.
- To jest zabezpieczenie dziecka przed zachorowaniem i ewentualnym ciężkim przebiegiem COVID-19, ale szczepienie ma też znaczenie epidemiologiczne, bo redukujemy w ten sposób szerzenie się epidemii. Ma też swoje plusy ze względów organizacyjnych, ponieważ daje możliwość uniknięcia kwarantanny. A przecież zmorą rodziców jest teraz to, że co chwilę ich dzieci odsyłane są do domu i uczą się zdalnie. To ma szczególne znaczenie dla rodziców młodszych dzieci, które nie mogą zostać same w domu - powiedziała.