Radio Koszalin S.A. informuje, iż od dnia 25 maja 2018 roku wprowadza aktualizację polityki prywatności i zabezpieczeń w zakresie przetwarzania danych osobowych.
Dariusz Płaczkiewicz wspomina mecz z AS Monaco i obroniony rzut karny Klinsmanna: Mówiono, że przyniesiemy wstyd polskiej piłce
15/08/2019, 18:52Źródło: Radosław Żmudziński
Dariusz Płaczkiewicz i Yannick Pelayo na Stade Louis II (fot. archiwum Bałtyku Koszalin/Facebook)
16 września 1992 roku to wyjątkowa data w historii polskiej i koszalińskiej piłki nożnej. Miedź Legnica, w której wówczas występował obecny dyrektor sportowy Bałtyku Koszalin Dariusz Płaczkiewicz, mierzyła się w Lubinie na stadionie Zagłębia w 1/16 finału Pucharu Zdobywców Pucharu z prowadzonym przez Arsène'a Wengera AS Monaco. W szeregach francuskiej drużyny grało bardzo dużo gwiazd - m.in. Jürgen Klinsmann - mistrz świata z 1990 roku i późniejszy mistrz Europy z 1996 roku, a także Youri Djorkaeff i Lilian Thuram - późniejsi mistrzowie świata z 1998 roku i Europy z 2000 roku.
Sensacja w finale Pucharu Polski. Miedź wygrywa z Górnikiem
24 czerwca 1992 roku, Miedź Legnica w finale Pucharu Polski mierzy się z Górnikiem Zabrze. Po 120 minutach było 1:1. Gole strzelali - dla Górnika w 9. minucie - Piotr Jegor i - dla Miedzi w 79. minucie - Dariusz Baziuk. O losach spotkania przesądził zatem konkurs jedenastek. Lepsi w nich okazali się zawodnicy z Legnicy - wygrali 4:3. Dariusz Płaczkiewicz również odegrał bardzo istotną rolę, bo obronił strzał Ryszarda Krausa. Co ciekawe, sędzią głównym tego spotkania był Michał Listkiewicz, były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
- Dzięki temu mogliśmy zagrać w europejskich pucharach. Miedź Legnica jest ostatnim klubem, który zdobył Puchar Polski, nie będąc w ekstraklasie. Od 1992 roku do dzisiaj nikomu nie udała się ta sztuka. Były różne głosy. Niektórzy mówili, że przyniesiemy wstyd polskiej piłce i że różnie możemy do tego podejść. Kiedy dowiedzieliśmy się, że zagramy z Monaco, bardzo to przeżywaliśmy i bardzo obawialiśmy się tego starcia - zaznaczył Dariusz Płaczkiewicz.
Mecz w Lubinie: 2. minuta i 1:0 dla Monaco. „Przyszły najgorsze obawy”
16 września 1992 roku piłkarze Miedzi zatem zmierzyli się w Lubinie z AS Monaco. Francuskim zespołem dowodził Arsène Wenger - późniejsza legenda Arsenalu Londyn, pod jego wodzą klub w sezonie 2003/2004 nie poniósł ani jednej porażki w lidze, a dwa lata później dotarł do finału Ligi Mistrzów. Miał on do dyspozycji takich piłkarzy jak: Jean-Luc Ettori, Lilian Thuram czy Youri Djorkaeff.
Początek meczu nie był dla Miedzi udany. Już w 2. minucie Dariusza Płaczkiewicza pokonał 24-letni Djorkaeff, który wykorzystał podanie od Klinsmanna.
- Przyszły najgorsze obawy. Baliśmy się, że to będzie pogrom i kompromitacja. Strata bramki w 2. minucie była bolesna. Czarne myśli przyszły nam do głowy. Z każdą minutą graliśmy jednak coraz lepiej. Pod koniec pierwszej połowy mieliśmy rzut karny, ale Grzegorz Kochanek nie wytrzymał ciśnienia i presji. Nie dziwię mu się, bo miał naprzeciw siebie reprezentanta Francji Ettoriego. W AS Monaco występowało bardzo dużo gwiazd. Za dwa lata wyskoczyli późniejsi mistrzowie świata. Grali Emmanuel Petit, Lilian Thuram i Youri Djorkaeff. Mieli także wtedy najlepszego napastnika na świecie Jürgena Klinsmanna i reprezentanta Portugalii Ruiego Barrosa - podkreślił Dariusz Płaczkiewicz.
Druga połowa. „Miedź przydusiła Monaco”. Płaczkiewicz broni rzut karny
Dariusz Dziarmaga i Artur Wójcik straszyli 20-letniego Thurama i jego kolegów. Legniczanie walczyli o każdy centymetr boiska.
- W drugiej połowie Miedź wręcz przydusiła AS Monaco. Nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji, a w końcówce sędzia dyktuje jedenastkę. My już byliśmy wygrani jako zespół spoza ekstraklasy. Podchodzi Klinsmann. Strzela technicznie po ziemi w moją lewą stronę, a ja zbiłem piłkę na słupek. Jego koledzy próbowali dobić, ale sfaulowali naszego obrońcę. Przeszliśmy do historii polskiej piłki - zaznaczył obecny dyrektor sportowy Bałtyku Koszalin.
Miedź Legnica - AS Monaco 0:1 (0:1)
Bramka: Youri Djorkaeff (2. min.).
Miedź: Dariusz Płaczkiewicz - Andrzej Cymbała (Krzysztof Wojtkowski), Grzegorz Kochanek, Bogdan Pisz - Marcin Ciliński, Dariusz Dziarmaga, Jaroslaw Gierejkiewicz, Wojciech Górski, Cezary Michalski, Mariusz Urbaniak, Artur Wójcik (Tadeusz Gajdzis). Trener: Ryszard Bozyczko.
Monaco: Jean-Luc Ettori - Patrick Blondeau, Franck Dumas, Lilian Thuram, Patrick Valéry - Rui Barros (Sylvain Legwinski), Youri Djorkaeff, Jérôme Gnako, Luiz Henrique, Claude Puel - Jürgen Klinsmann. Trener: Arsène Wenger.
Remis w rewanżu na Stade Louis II. „Śmiali się z nas, że przyniesiemy wstyd”
Dwa tygodnie później Miedź wyjechała do Monaco. - To było moje największe przeżycie. Każdy może obronić rzut karny. 180 minut przeciwko tak wielkim zawodnikom i Klinsmannowi? Coś świetnego. Zremisowaliśmy 0:0. Wybroniłem tam naprawdę dużo sytuacji - m.in. sam na sam z Klinsmannem, pod koniec Niemiec strzelał jeszcze z sześciu metrów. Mówili, że przyniesiemy wstyd polskiej piłce. Stało się inaczej. To Widzew Łódź kilka godzin wcześniej przyniósł wstyd, bo przegrał na wyjeździe z Eintrachtem Frankfurt 1:9 - wspominał Dariusz Płaczkiewicz.
AS Monaco - Miedź Legnica 0:0
Monaco: Jean-Luc Ettori - Patrick Blondeau, Franck Dumas, Luc Sonor, Lilian Thuram - Marcel Dib, Jérôme Gnako, Luiz Henrique (Youri Djorkaeff), Claude Puel - Youssouf Fofana (Bruno Rodriguez), Jürgen Klinsmann
Trener: Arsène Wenger.
Miedź: Dariusz Płaczkiewicz - Andrzej Cymbała, Bogdan Pisz, Piotr Przerywacz - Marcin Ciliński, Dariusz Dziarmaga (Tadeusz Gajdzis), Jaroslaw Gierejkiewicz, Wojciech Górski, Cezary Michalski, Mariusz Urbaniak (Krzysztof Wojtkowski), Artur Wójcik.
Trener: Ryszard Bozyczko.
Dariusz Płaczkiewicz i Yannick Pelayo na Stade Louis II (fot. archiwum Bałtyku Koszalin/Facebook)
„Arsène Wenger był młodym trenerem, dopiero zaczynającym karierę”. Już wtedy bił od niego profesjonalizm
Francuski szkoleniowiec w ostatnich minutach pierwszego spotkania Miedzi z Monaco został odesłany przez sędziego Dellwinga z Niemiec na trybuny. Wenger głośno narzekał po kolejnym, agresywnym faulu zawodników z Legnicy.
- Arsène Wenger był młodym szkoleniowcem, dopiero zaczynającym wielką karierę trenerską, ale już wtedy bił od niego profesjonalizm. Kiedy graliśmy z Górnikiem Pszów, przysłał ekipę filmową. Nagrali nasz mecz i coś mu nie pasowało, więc osobiście pofatygował się na nasze następne spotkanie, na stadionie Miedzi Legnica. Było to ogromne wrażenie, kiedy przechodził przez całe boisko na dwie-trzy minuty przed meczem - chwalił Dariusz Płaczkiewicz byłego szkoleniowca AS Monaco.
Arsène Wenger już jako trener Arsenalu Londyn (fot. Wikimedia)
Płaczkiewicz przechodzi do Sokoła Pniewy. Później fuzja z Tychami i spotkanie z Jerzym Dudkiem
- Po tym dwumeczu otrzymałem propozycję z Sokoła Pniewy, który szykował się do gry w ekstraklasie. Trener Adam Topolski wydzwaniał do mnie na siłę i namawiał do przejścia do tego klubu. Zimą trafiłem tam. Za pół roku awansowaliśmy do ekstraklasy. Zagrałem w tej klasie rozgrywkowej 80 spotkań - powiedział Dariusz Płaczkiewicz.
Sokół Pniewy na mocy specjalnego porozumienia przeniósł się do Tych. Obecny dyrektor sportowy Bałtyku w międzyczasie został uznany najlepszym piłkarzem Wielkopolski. To było trudne zadanie, bo z tego regionu w ekstraklasie grało aż sześć zespołów - Lech Poznań, Warta Poznań, Olimpia Poznań, Amica Wronki, Groclin Grodzisk i Sokół Pniewy.
- Zostać najlepszym piłkarzem Wielkopolski i zostać wybranym przez kibiców najlepszych bramkarzem? Jeżeli kibice Lecha głosowali na bramkarza z Pniew, to oznacza, że musiałem dobrze bronić - podkreślił Dariusz Płaczkiewicz. - Dostałem też propozycję z Lecha, ale prezes namówił mnie, żebym pozostał w Tychach. Jesień 1995 roku nie była dla mnie udana. Nastąpiła zmiana trenera. Został nim Bobo Kaczmarek, który później mnieodbudował - dodał.
Po przerwie zimowej na treningach pojawił się nowy chłopak... Jerzy Dudek.
- Na początku wyglądaliśmy równo. Graliśmy po pół meczu w sparingach. Kiedy pojechaliśmy na obiekty Feyenoordu Rotterdam, Jurek zagrał świetny mecz z Excelsiorem Rotterdam. Chyba już wtedy wpadł w oko działaczom. Bobo Kaczmarek postawił wtedy sprawę jasno, to Dudek będzie pierwszym bramkarzem. Zaproponowano mi rolę drugiego bramkarza i trenera bramkarzy. Przyjąłem tę propozycję. Jak mówił trener Kaczmarek, Dudek miał ułatwione wejście w ekstraklasę. Ja byłem jego kolegą, trenerem i jednocześnie zastępcą - powiedział Dariusz Płaczkiewicz.
Kiedy Jerzy Dudek doznał kontuzji, Płaczkiewicz wskoczył do bramki, ale na chwilę. Zagrał wiosną w dwóch meczach - z ŁKS-em Łódź i Rakowem Częstochowa. Po spotkaniu z zespołem z Częstochowy został wybrany do jedenastki kolejki. Tydzień później Jerzy Dudek wrócił do bramki, a Antoni Piechniczek w maju 1996 roku powołał go do reprezentacji Polski.
- Kariera Jurka bardzo szybko potoczyła się. Później zagrał w Feyenoordzie, Liverpoolu i Realu Madryt - wspominał Dariusz Płaczkiewicz.
Posłuchaj
rozmowa Radosława Żmudzińskiego z Dariuszem Płaczkiewiczem