fot. PRK24
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że wczoraj wieczorem podczas spadania śmigło paralotni uderzyło kobietę, która z wnukami przebywała na plaży. Z urazem ręki i nogi poszkodowana 64-latka przewieziona została do szpitala. Po otrzymaniu pomocy lekarskiej w piątek go opuściła.
Do wypadku doszło w czwartek ok. godz. 20 na plaży w Chłopach. Pilot paralotni miał tam awaryjnie lądować, ponieważ w wyniku porywu
wiatru, stracił panowanie nad maszyną. Taką wersję zdarzenia przedstawił
funkcjonariuszom policji na miejscu zdarzenia.
- Z relacji 50-letniego pilota wynika, że stracił on panowanie nad maszyną w wyniku niekontrolowanych bocznych porywów wiatru. Gdy spadał, drewniane śmigło paralotni miało uderzyć kobietę na plaży - poinformowała oficer prasowa koszalińskiej policji nadkom. Monika Kosiec.
Dodała, że sprawę wypadku poza prokuraturą bada także Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Pilot i jednocześnie właściciel paralotni nie odniósł obrażeń. Miał poinformować policję, że posiada uprawnienia do pilotażu maszyny. Stosownych dokumentów nie miał jednak przy sobie.
PAP/ap/aj