fot. prk24.pl
Zgłoszenia przyjmować będą dyspozytorzy ze Szczecina. Pracownicy kołobrzeskiej placówki nie zgadzają się na przeniesienie do stolicy województwa.

- Nie zgadzamy się z decyzją o likwidacji kołobrzeskiej dyspozytorni, choć zdajemy sobie sprawę, że jest ona nieodwołalna. Zgodnie z ustawą, można by ją jednak pozostawić do końca 2027 roku - powiedziała Danuta Kwiatkowska-Czerska, kierownik kołobrzeskiej dyspozytorni.

Marcin Borowski, który jest dyspozytorem medycznym od 24 lat, wypowiedział się w podobnym tonie: - Zgodnie z ustawą, można by utrzymać kołobrzeską dyspozytornię jako drugą w województwie do 2027 roku. Takie rozwiązanie przyjęto chociażby w Słupsku.

Osoby z kołobrzeskiej dyspozytorni nie wyobrażają sobie pracy w Szczecinie. - Mamy odpowiedzialne zadania, nasz dyżur trwa 12 godzin, a po przeniesieniu do Szczecina wydłuży się o czas dojazdów - zaznaczyła Danuta Kwiatkowska-Czerska.

- Większość z nas mieszka w Kołobrzegu. Niektórzy musieliby wyjeżdżać do pracy nawet o 4.00. Dyżur 12-godzinny trwałby tak naprawdę 16 godzin. Dyspozytor powinien być wypoczęty, aby efektywnie pracować. Jesteśmy świadomi, że wojewoda już się „nie ugnie”. Część pracowników znajdzie zatrudnienie w zespołach ratownictwa medycznego, część przejdzie na emeryturę, a inni poszukają sobie zatrudnienia w innym miejscu - dodał Marcin Borowski.

Czesław Hoc, wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia powiedział, że decyzja rządu o likwidacji kołobrzeskiej dyspozytorni pogotowia ratunkowego jest nieodwołalna. Zadeklarował natomiast pomoc pracownikom kołobrzeskiej dyspozytorni: - Musimy zapewnić im godne warunki w nowych miejscach pracy. Zadeklarowałem, że pomogę indywidualnie pracownikom w tej sprawie.

W sezonie kołobrzeska dyspozytornia przyjmowała nawet do 400 zgłoszeń na dobę. Pracowało w niej 38 wykwalifikowanych dyspozytorów.

Więcej w materiale Jarosława Banasia.

jb/rz

fot. Jarosław Banaś

Posłuchaj

materiał Jarosława Banasia