fot. Polskie Radio Koszalin - archiwum
Wszyscy oskarżeni mają przedstawione zarzuty umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu 15-letnich dziewcząt. Grozi im do 8 lat więzienia.

Wyznaczono także terminy kolejnych rozpraw. Odbędą się one 15 i 16 grudnia, a następne zaplanowane są na styczeń, luty i marzec przyszłego roku. Śledztwo w sprawie pożaru escape roomu po ponad dwóch latach od jego wszczęcia przez Prokuraturę Okręgową w Koszalinie zostało zamknięte 1 kwietnia, a 30 kwietnia do sądu okręgowego skierowano akt oskarżenia przeciwko czterem osobom.

- Wszystko wskazuje, że sąd przewiduje dłuższy proces. Dlatego wyznaczył szereg terminów, by można było płynnie prowadzić to postępowanie - powiedział Polskiemu Radiu Koszalin sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Koszalinie.

Oskarżenie obejmuje organizatora escape roomu, wynajmującego lokal 30-letniego Miłosza S. z Poznania, jego babcię Małgorzatę W., która rejestrowała działalność, jego matkę Beatę W., która współprowadziła działalność oraz pracownika escape roomu 27-letniego Radosława D.

- W akcie oskarżenia wyraźnie wskazuje się, że nie poinformowano Urzędu Miejskiego w Koszalinie, że budynek ten całkowicie zmienia swoje przeznaczenie (stał się obiektem użyteczności publicznej). Nie poinformowano służb, które zajmują się badaniem stanu bezpieczeństwa w tego typu obiektach. Ponadto w obiekcie tym nie stworzono żadnych dróg ewakuacji, nagromadzono materiały łatwopalne, które były głównie w poczekalni obiektu, ale także w poszczególnych pokojach zagadek. Co gorsze, zdecydowano się na to, aby jedynym źródłem ogrzewania budynku stały się przenośne piecyki gazowe zasilane z butli - powiedział w kwietniu Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, obrazując na czym, zdaniem prokuratury, głównie polegało nieprzestrzeganie przepisów ochrony przeciwpożarowej przez oskarżonych zaangażowanych w powstanie pokoju zagadek.

Radosław D., który był w pracy, gdy doszło do tragedii, zgodnie z ustaleniami prokuratury, „nie zrobił niczego, co leżało w jego możliwościach, aby uratować zmarłe pokrzywdzone. Nie próbował w ogóle stłumić ognia, użyć gaśnic, które były w tym obiekcie, nie wzywał praktycznie rzecz biorąc pomocy ze strony służb, głównie straży pożarnej”- zaznaczył prok. Gąsiorowski.

Miłosz S., Małgorzata W. i Beata W. nie przyznali się w toku śledztwa do stawianych zarzutów. Zgodnie z przysługującym im prawem odmówili składania wyjaśnień i odpowiadania na pytania. Wyjaśnienia składał Radosław D., który także nie przyznał się do zarzucanych czynów.

- Podał, że on chciał uczynić wszystko, aby uratować pokrzywdzone. Prokurator nie dał temu wiary. To, co twierdzi w wyjaśnieniach Radosław D., nie zgadza się z zebranym materiałem dowodowym - poinformował prok. Gąsiorowski.

Całość materiału dowodowego liczy 40 tomów. W akcie oskarżenia zawarty jest wniosek o przesłuchanie przez sąd 130 świadków.

Oskarżeni w związku z pożarem w escape roomie przed sądem będą odpowiadać z wolnej stopy. Miłosz S. w areszcie przebywał od 7 stycznia 2019 r. do 10 listopada 2020 r. Ten środek zapobiegawczy był też stosowany wobec Radosława D. od 19 października 2019 r. przez rok.

Z informacji przekazanych przez prok. Gąsiorowskiego wynika, że w odrębnym postępowaniu prokuratura badać będzie wątek prawidłowości działania escape roomów z Kalisza i Poznania, których organizacją zajmował się oskarżony Miłosz S., i które po tragedii w Koszalinie zostały skontrolowane pod względem przestrzegania zasad bezpieczeństwa.

Z akt śledztwa wyłączono także do odrębnego postępowania materiały dotyczące wątku pracy służb prowadzących działania gaśnicze i ratownicze w miejscu zdarzenia. Takie były oczekiwania rodziców pokrzywdzonych zmarłych dziewcząt i ich pełnomocników.

Prokuratura uzyskała dwie opinie biegłych z zakresu działania straży pożarnej i z zakresu działania służb ratowniczo-medycznych. Obie nie wskazały na błędy w pracy służb, biegli ocenili, że działały właściwie.

Do tragicznego pożaru w escape roomie "To Nie Pokój" w Koszalinie (woj. zachodniopomorskie) przy ul. Piłsudskiego 88 doszło 4 stycznia 2019 r. po godz. 17. Zginęło w nim pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy III "d" Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Według ustaleń prokuratury, przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli zasilających piecyki w budynku. Pracownik escape roomu nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Jedyne okno w pomieszczeniu od wewnątrz było zabite deskami, od zewnątrz było okratowane. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia 2019 r. Dziewczęta spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym.

PAP/ik/aj/ar

Posłuchaj

sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Koszalinie