fot. Starostwo Powiatowe w Białogardzie
W poniedziałek w powiecie białogardzkim na rzece Liśnicy i w jednej z hodowli pstrągów na tej rzece, znaleziono tony śniętych ryb. Nasz redaktor Krzysztof Klinkosz próbował sprawdzić, co doprowadziło do tej katastrofy ekologicznej.
Rzeka przepływająca m.in. przez Białogard jest zarybiana i zamieszkiwana przez gatunki chronione. Pierwsze przypadki śnięcia ryb zauważył właściciel hodowli w miejscowości Żytelkowo, który zaalarmował wszystkie służby zajmujące się ochroną akwenów wodnych.
Jakub Podleśny, ichtiolog Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty zaznacza, że ucierpiały praktycznie wszystkie gatunki.
- Sytuacja miała największy wpływ na mniejsze organizmy wodne, chociaż też widzimy dziwne zachowanie u większych ryb - nie wykazują potrzeby ucieczki, czy pobierania pokarmu. Z tego, co widzimy, to najbardziej poszkodowane są gatunki chronione i organizmy denne bentos - wyjaśnił Jakub Podleśny.
Pobrano próbki m.in. wody do badań. Starosta białogardzki, Piotr Pakuszto mówił wprost o tonach śniętych ryb.
- Muszę przyznać, że nigdy nie widziałem takiego przypadku, jaki zobaczyłem w odchowalni pstrąga w Żytelkowie. Jestem wędkarzem i wiem jak ryby funkcjonują, a te były jakby porażone. Znajdowały się tam tony ryb, jest to nieprawdopodobna strata i dla przedsiębiorców, i dla samej rzeki - powiedział starosta białogardzki.
- Wykluczyliśmy w tym zakresie podejrzenie chorób zakaźnych, które mogłyby powodować tego typu zmiany. Przeprowadziliśmy kilka sekcji, które wskazują jednoznacznie na to, że zwierzęta były poddane działaniom silnej toksyny. Czekamy teraz na wyniki analiz z laboratorium referencyjnego, od których będą uzależnione dalsze kroki - zaznaczył Marek Kubica
Cały czas trwa także ustalanie winnych zatrucia rzeki, ich wskazanie m.in. umożliwi działania odszkodowawcze.
kk/od