fot. PAP/EPA/HUGO DELGADO
Jeszcze przed „meczem o wszystko” reprezentacji Polski rywalizowały zespoły z „grupy śmierci”, czyli grupy F. Obydwa spotkania przyniosły wiele emocji i należały do tych ciekawszych spośród tych do tej pory rozegranych na EURO.

Węgrzy dopingowani przez komplet publiczności w Budapeszcie pokazali jak grać przeciwko ekipie, która uznawana jest za zdecydowanego faworyta nie tylko w meczu, ale i w całym turnieju. Francuzi częściej przebywali przy piłce, częściej dochodzili do sytuacji strzeleckich, jednak ich ataki były rozbijane przez defensywę, nieźle grającego golkipera czy też po prostu w decydujących momentach mylili się. To było też bardzo ostre spotkanie, gdyż już w 26. minucie boisko musiał opuścić jeden z podstawowych graczy reprezentacji Węgier Adam Szalai, zastąpił go znany z gry w polskiej ekstraklasie Nemanja Nikolić.

Wydawało się, że mistrzowie świata obejmą prowadzenie już w 14. minucie. Najpierw Peter Gulacsi odbił groźny strzał Karima Benzemy, piłka trafiła do Antoine Griezmann, ale ten z kilku metrów trafił prosto w golkipera. W 36. minucie raz jeszcze próbował Griezmann, ale Węgrzy w ostatniej chwili wybili piłkę. Madziarzy czekali na swoją okazję i doczekali się w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Attila Fiola w szybkim ataku odegrał do Rolanda Sallaia, ten oddał piłkę koledze, którzy na pełnej prędkości strzelił w krótki róg.

Niespodziewany wynik utrzymywał się dość długo, choć na przykład w 60. minucie Ousmane Dembele uderzył w słupek. Pięć minut później gospodarze wykonywali rzut wolny, nie przyniósł on zagrożenia pod bramką francuską, za to mistrzowie świata wykorzystali okazję do zabójczej kontry. Wykończył ją Kylian Mbappe i jak się okazało ustalił wynik meczu.

Grupa F: Węgry - Francja 1:1 (1:0)
1:0 Attila Fiola (45+2)
1:1 Antoine Griezmann (66).

Węgry: Peter Gulacsi - Endre Botka, Willi Orban, Attila Fiola, Attila Szalai - Loic Nego, Adam Nagy, Andras Schaefer (75. Tamas Cseri), Laszlo Kleinheisler (84. Gergo Lovrencsics) - Roland Sallai, Adam Szalai (26. Nemanja Nikolic).

Francja: Hugo Lloris - Benjamin Pavard, Raphael Varane, Presnel Kimpembe, Lucas Digne - N'Golo Kante, Paul Pogba (76. Corentin Tolisso), Adrien Rabiot (57. Ousmane Dembele, 87. Thomas Lemar) - Antoine Griezmann, Kylian Mbappe, Karim Benzema (76. Olivier Giroud).

Zupełnie „szalony” był mecz Portugalii z Niemcami. Strzelono pół tuzina goli, cztery z nich zdobyli Portugalczycy ale i tak przegrali.
Spotkanie rozpoczęło się po myśli mistrzów Europy, którzy po kwadransie prowadzili 1:0 po bramce Christiano Ronaldo. Gwaizdor Portugalczyków otrzymał idealne podanie na środek bramki i z kilku metrów nie miał problemów ze zdobyciem gola. Zresztą niemal wszystkie bramki w tym meczu padły według podobnego schematu. Piłka była zagrywana z boków pola karnego, nierzadko niemal z linii końcowej, wzdłuż bramki a na środku wystarczyło tylko dołożyć nogę i skierować piłkę do bramki.

Dwa razy takimi niefortunnymi strzelcami byli Portugalczycy, którzy w ciągu 4. minut zapewnili Niemcom prowadzenie 2:1. Po zmianie stron dalej atakowali Niemcy i już sami wykańczali swoje akcje. Po godzinie gry było już 4:1 dla Niemców. Mistrzowie Europy dali sobie nadzieje na wyszarpanie choćby punktu w 67. minucie tym razem do Diogo Joty dogrywał Ronaldo. Niemcy jednak nie pozwolili na więcej rywalom i po przegranej z Francją wrócili do gry o najwyższe cele.

Grupa F: Portugalia - Niemcy 2:4 (1:2)
1:0 Cristiano Ronaldo (15)
1:1 Ruben Dias (35-samobójcza)
1:2 Raphael Guerreiro (39-samobójcza)
1:3 Kai Havertz (51)
1:4 Robin Gosens (60-głową)
2:4 Diogo Jota (67)

Portugalia:
Rui Patricio - Nelson Semedo, Pepe, Ruben Dias, Raphael Guerreiro - Bernardo Silva (46. Renato Sanches), William Carvalho (58. Rafa Silva), Bruno Fernandes (64. Joao Moutinho), Danilo Pereira - Diogo Jota (83. Andre Silva), Cristiano Ronaldo.

Niemcy: Manuel Neuer - Matthias Ginter, Mats Hummels (63. Emre Can), Antonio Ruediger - Joshua Kimmich, Ilkay Guendogan (73. Niklas Suele), Toni Kroos, Robin Gosens (62. Marcel Halstenberg) - Kai Havertz (73. Leon Goretzka), Thomas Mueller, Serge Gnabry (87. Leroy Sane).

Krzysztof Klinkosz/rz