Król (Błażej Król) dał się poznać jako artysta wydający płyty rokrocznie. Dwa tysiące dwudziesty okazał się szczególny, był to rok bez nowej płyty Króla, przyniósł on jednak artyście nagrody takie jak Paszport POLITYKI czy Fryderyk a także objęcie wraz z Darią Zawiałow i Igo kierownictwa nad projektem Męskie Granie Orkiestra 2020.

6 krążek Króla jest psychodeliczną laurką dla jego fanów. Już sam tytuł albumu - „Dziękuję” przypomina napis na okazjonalnych bombonierkach czekoladek. Warto skosztować, bo 18 numerów na płycie to same przeboje.

18 utworów to dużo. Ale Król lubi dużo. Smaczków jest tu jeszcze więcej, bo Błażej bawi się formą. Zniekształca wokal, nakłada na siebie warstwy, dodaje dźwięki jak ze starego Casio, lub zasłyszane na ulicy - przejeżdżające auto, prychanie kota. W „Tak jak Ty” - pierwszym singlu z płyty, wybrzmiewa echo powykręcanego big-beatu. Retronostalgia to zresztą znak rozpoznawczy Króla. Ale nie taka, jak robią wszyscy. Te numery mogłyby wybrzmiewać w dyskotekach w Palm Springs albo Sacramento. Faceci w Ray Banach i koszulach w kwiaty.

W tekstach Błażeja jak zawsze masa niedopowiedzeń. Niczym w opowiadaniach Raymonda Carvera albo Wellsa Towera - zdania urywają się, nie prowadzą do puenty. „Chcę byś był tu teraz i widział to” - spazmatycznie powtarza Iwona w numerze „Kto jest co”. W innym, Błażej śpiewa Dobrze wiem, że to przeze mnie. Co mają na myśli? Nie dowiemy się. Bohaterowie piosenek - zwykle ona i on, zmierzają do jakiegoś punktu, czy też uciekają?

Codziennie album do oddania!

aa/aś