System ochrony zdrowia w Polsce zbankrutował - uważają działacze koszalińskiej Konfederacji, wskazując, że szpitale przestają przyjmować pacjentów i przekładają planowe zabiegi. Dodają, że lecznice mają też braki kadrowe, co również zwiększa kolejki do lekarzy i powoduje zawieszanie działalności oddziałów.
Paweł Kapusta skrytykował działania zarówno obecnego, jak i poprzedniego rządu w zakresie ochrony zdrowia. - Ani ten rząd, ani poprzedni nie ma pomysłu, jak rozwiązać problemy systemu. Jedynym rozwiązaniem, jakie proponują, jest dokładanie kolejnych pieniędzy do „dziurawego wiadra”. W 2017 roku było to 70 milionów, a w przyszłym planujemy już 250 milionów. Tymczasem system nadal pozostaje niewydolny - mówił.
Filip Gawroński opowiada się m.in. „za zlikwidowaniem monopolu Narodowego Funduszu Zdrowia i dopuszczeniem do rynku ochrony zdrowia podmiotów samorządowych oraz prywatnych”. - Chodzi o to, by każdy płatnik mógł przepisać się z NFZ do innego funduszu. Na tym miał polegać bon zdrowotny - aby środki, które dana osoba przeciętnie wpłaca do polskiego systemu ochrony zdrowia, mogła przekazać do wybranego przez siebie funduszu - wyjaśnił.
Gawroński podkreślił również konieczność zwiększenia liczby miejsc na studiach medycznych. - Medycyna to jedyna dziedzina nauki w Polsce, która ma ustawowe limity przyjęć - zaznaczył.
Politycy Konfederacji dodali również, że nie może być takich sytuacji, aby migranci i uchodźcy, którzy przybyli do Polski po wybuchu wojny w Ukrainie w 2022 roku i nie płacą składek zdrowotnych, nie mieli dostępu do publicznej służby zdrowia.
Radosław Zmudziński/red.