Rodzina kontynuuje tradycję od 76 lat. Jak mówi pan Adam, jego dziadek pierwszą piekarnię założył w maju w 1945 roku. - Dziadek prowadził w tym okresie piekarnię w Gdyni. W czasie II wojny światowej trafił do obozu koncentracyjnego w Sztutowie. Po wyzwoleniu, kiedy wrócił do Gdyni, okazało się, że budynek piekarni jest zniszczony. Wtedy, wraz z bratem, usłyszeli, że jest możliwość zamieszkania na nowych terenach. Do Słupska wybrali się rowerami. W ten sposób, w maju 1945 roku, dziadek zawitał w Ustce. Objął budynek piekarni, która kiedyś tutaj istniała i podarował jej nowe życie - wspomina piekarz.
Adam Brzózka w czasie wywiadu mówił również o trudnościach związanych z prowadzeniem biznesu w czasie pandemii.
Najbardziej uciążliwa jest niestabilność przepisów i ich gwałtowne zmiany. Człowiek nie jest w stanie ustabilizować funkcjonowania biznesu i ustalić ilu pracowników potrzebuje, bo nie wiadomo czy trzeba będzie zwiększyć, czy zmniejszyć produkcję chleba.
Piekarz tłumaczy również, że w obecnych czasach piekarstwo jest zawodem ginącym. - Jest to ciężka praca. Żeby chleb był gotowy wczesnym rankiem, trzeba pracować w nocy. Młodzi ludzie nie chcą tej pracy wykonywać - mówi i dodaje, że ten zawód ma charakter rzemieślniczy. - Są fabryki produkujące pieczywo, ale taśma niszczy rzemieślniczego ducha, który polega na tym, że chleb jest dotknięty przez ludzką rękę, a w przypadku taśmowej produkcji - jest sama maszyna.