fot. Zamek Książąt Pomorskich w Darłowie/Facebook
Zabytkowy dzwon z cyrylicą z Muzeum w Darłowie, datowany pierwotnie na XVIII-XIX wiek, jest dużo starszy i pochodzi z pierwszej połowy XVI wieku. - To niesamowite znalezisko - powiedział profesor Adrian Jusupović z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, który ustalił nowe datowanie.

Zabytkowy dzwon ze spiżu, o wysokości 53 centymetrów, wystawiony w Zamku Książąt Pomorskich, siedzibie Muzeum w Darłowie, historyk zobaczył w drugiej połowie lipca podczas spędzanego z rodziną urlopu: - Kiedy wychodziłem z kaplicy zamkowej, zaintrygował mnie dzwon z cyrylicą, który znajdował się w samym jej rogu. Na pierwszy rzut oka cyrylica wyglądała na XV-XVI-wieczną, ale dzwon według opisu był datowany na XVIII-XIX wiek. Traf chciał, że był na miejscu opiekun wystawy, pan Karol Matusiak, którego o to zapytałem, dowiedziałem się, że dotychczas nikt nie był w stanie odczytać napisu cyrylicznego.

Dodał, że przyglądając się dzwonowi, zauważył datę - rok 7039 od stworzenia świata, a więc zapis stosowany w cerkwi prawosławnej i w kulturze ruskiej. W kalendarzu gregoriańskim to okres od 1 września 1530 roku do 31 sierpnia 1531 roku. Badacz, otrzymawszy od muzeum zdjęcia inskrypcji, przetłumaczył je, a po dwóch dniach odwiedził instytucję, aby raz jeszcze przyjrzeć się zabytkowi i napisom.

Inskrypcja na dzwonie głosi Roku 7039 (1531 rok) odlany dzwon ten dla klasztoru Dającej Życie Trójcy, Mikołaja Cudotwórcy, Opieki Świętej Bogurodzicy i Kapłana Michała przy pobożnym wielkim księciu całej Rusi Wasylu Iwanowiczu, przy arcybiskupie Nowogrodu Wielkiego i Pskowa władyce Makarym i przy Ihumenie Hiobie.

- Data zgadza się z biografiami osób wymienionymi na dzwonie: jest Wasyl III Iwanowicz, syn Iwana III Srogiego i bizantyńskiej księżniczki Zofii Paleolog, który około 1531 roku rzeczywiście żył, jest - obecnie święty - Makary, ówczesny arcybiskup Nowogrodu i Pskowa, późniejszy metropolita moskiewski. Jest także ihumen (przełożony monastyru - PAP) Hiob, wzmiankowany w spisie ihumenów klasztoru kłopskiego, w pobliżu Nowogrodu Wielkiego. Sam dzwon wisiał właśnie w monastyrze Michała Kłopskiego, Świętej (Życiodajnej) Trójcy - wyjaśnił historyk.

Informację na temat dzwonu, wraz z inskrypcją, badacz odnalazł w publikacji z 1860 roku, dotyczącej klasztorów nowogrodzkich, w której znajduje się także opis monastyru kłopskiego. Według niej odlane zostały dwa takie dzwony - ważące 147 kilogramów i 245 kilogramów (dzwon z Darłowa nie został jeszcze zważony) - z takimi samymi inskrypcjami.

Jak zauważył historyk, dotychczasowe trudności z odczytaniem inskrypcji wiążą się z niedostatkiem po 1989 roku badaczy zajmujących się Rusią i wschodem: - Napis jest w języku staroruskim, który posiada znaki specjalne, a litery, które tworzą datę, złożone są z cyfr cyrylickich. W Polsce jest obecnie bardzo niewielu badaczy, którzy potrafią dokonać odczytu.

Tajemnicą pozostaje, jak dzwon znalazł się w Darłowie. Możliwe, że ma to związek ze spaleniem i rabunkiem kłopskiego monastyru, którego Szwedzi dokonali w 1611 roku.

- To intrygujące, ponieważ wiemy, że jest to obecnie najstarszy zachowany dzwon z Nowogrodu. Wiele dzwonów - poza tym, że zostały wywiezione przez Szwedów - w czasie akcji bolszewickiej, tzw. kampanii antydzwonowej w latach 20. XX wieku, zostało zabranych na złom i przetopionych - wskazał profesor Jusupović.

Klasztor został odbudowany w latach 1631-1642, a oba dzwony wymienione zostały jako część majątku klasztoru w publikacji z 1860 roku, ale - jak wskazał badacz - bez kwerend archiwalnych nie ma możliwości zweryfikowania, czy rzeczywiście nadal znajdowały się na terenie monastyru, czy też informacje o nich zostały przepisane bez sprawdzenia ze stanem faktycznym.

Informacji o wcześniejszych losach dzwonu nie posiadają także muzealnicy. Jak przekazał Karol Matusiak z darłowskiego muzeum, księgi inwentarzowe wraz z częścią zbiorów z przedwojennego Kreisheimatmuseum, założonego na początku XX wieku przez Karla Rosenowa, zaginęły po II wojnie światowej, gdy instytucja została splądrowana: - Aktualne księgi inwentarzowe założone w latach 70. zawierają jedynie lapidarne adnotacje, że dany zabytek „pochodzi z Heimatmuseum” i obecnie znajduje się w zbiorach muzealnych.

Profesor Jusupović rozpoczął badania zabytku, muzealnicy planują m.in. zważyć dzwon i na prośbę historyka zajrzeć do jego wnętrza, by sprawdzić, czy nie zachowały się tam znaki ludwisarskie. Aby dotrzeć do bogatszych materiałów na temat zabytku, konieczne będą jednak kwerendy w archiwach rosyjskich, a także prawdopodobnie w szwedzkich i niemieckich.

- To niesamowite znalezisko. Powszechnie uważano dotąd, że dzwon, który znajduje się w Darłowie, przepadł, został zniszczony. „Odnalazł się” w dosyć niezwykły sposób. Był przecież dostępny, widziały go setki, tysiące osób - a nikt nie powiązał go wcześniej z klasztorem - powiedział profesor Jusupović.

Dodał, że zainteresowani odkryciem są m.in. badacze rosyjscy i ukraińscy: - Trwają spory, czy w pierwszej połowie XVI wieku istniała cerkiew Opieki Bogurodzicy. Skoro jednak to wezwanie zostało zapisane na dzwonie, to znaczy, że cerkiew rzeczywiście istniała już w 1531 roku.

Zarówno historyk, jak i muzealnicy zwracają się też z prośbą do osób, które znają losy zabytku w czasie II wojny światowej.