Przez cały dzień na ulicach Gdańska trwały walki uliczne, wieczorem około godziny 20.00 do ostrych strać doszło w rejonie Dworca Głównego. Na pomoc oddziałom milicji wysłano czołgi 8 Dywizji Zmechanizowanej.
Dzięki nagraniom z nasłuchu działacza NSZZ „Solidarność” Kazimierza Koralewskiego zachowały się rozmowy dowódców oddziałów. Na nagraniach słychać nerwowe rozmowy: „z ilu metrów możemy strzelać amunicją ostrą?” W odpowiedzi słyszymy: „Gdzie są twoje czołgi? Czołgi należy ustawić tak, żeby można było je jak najszybciej podciągnąć, jak najszybciej do bramy albo do bram na tych kierunkach, gdzie będą atakować, a przede wszystkim na bramę środkową”.
W kolejnym fragmencie można usłyszeć rozkazy dotyczące rozmieszczenia czołgów oraz ostrzelania protestujących. „Jarosz. W odległości 300 metrów od dworca zatrzymaj się i skierować lufy w kierunku na dworzec kolejowy. Skierować lufy w kierunku dworca do góry i z dwóch pierwszych oddać strzały. Z dwóch pierwszych oddać strzały ślepą. Wykonywać i obserwować reakcję tłumu. Na wprost strzelać tylko wtedy jak będą szli bezpośrednio na czołgi”.
Górnicy mieli do obrony łańcuchy, kilofy i pręty. Była to największa tragedia stanu wojennego. Odpowiedzialni za jego wprowadzenie, generałowie: Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak - obciążany za śmierć górników z Wujka - nigdy nie zostali skazani.
Górnicy rozpoczęli protest 14 grudnia rano, stając w obronie aresztowanego w nocy z 12 na 13 grudnia Jana Ludwiczaka, przewodniczącego Solidarności w Wujku. Stan wojenny i docierające informacje o brutalnych pacyfikacjach innych kopalni skłoniły ich do stawienia oporu. Władze zdecydowały o pacyfikacji kopalni 15 grudnia wieczorem na naradzie Wojewódzkiego Komitetu Obrony. O godzinie 22.00 pułkownik Jerzy Gruba zwołał posiedzenie sztabu w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Katowicach.
Uderzenie na kopalnię 16 grudnia poprzedziło użycie armatek wodnych oraz gazów łzawiących, którymi rozpędzono tłum ludzi, w tym kobiety i dzieci, próbujące zatarasować wejście do zakładu. Następnie czołgi rozbiły mur fabryczny i barykadę, torując drogę oddziałom milicji i wojska.
Pluton specjalny ZOMO użył broni palnej. Na miejscu zginęli górnicy: Józef Czekalski - 48 lat, Józef Giza - 24 lata, Ryszard Gzik - 35 lat, Bogusław Kopczak - 28 lat, Zbigniew Wilk - 30 lat i Zenon Zając - 22 lata. W kolejnych dniach w szpitalach od odniesionych ran zmarli: Joachim Gnida - 28 lat, Andrzej Pełka - 19 lat i Jan Stawisiński - 21 lat.
Po pacyfikacji bezpieka zatrzymała 8 przywódców strajku, którzy 3 lutego 1982 roku stanęli przed sądem. Po tygodniowym procesie czterej z nich zostali skazani na kary więzienia od 3 do 4 lat, pozostałych uniewinniono.
W 2009 roku Sąd Najwyższy potwierdził wyroki sądów niższych instancji. Procesu uniknął jeden członek plutonu specjalnego - mieszkający za granicą Jan P., którego sprawa została umorzona. Z kolei trzy dni temu, 13 grudnia, katowicki Sąd Okręgowy skazał byłego zomowca Romana S. na 7 lat więzienia, przy czym na podstawie ustawy o amnestii obniżył karę do 3,5 roku. W grudniu 2015 roku polegli górnicy z Wujka zostali pośmiertnie odznaczeni Krzyżami Wolności i Solidarności.
W 2016 Sejm Rzeczpospolitej w uchwale z okazji 35. rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek złożył hołd poległym górnikom i wszystkim ofiarom stanu wojennego.