fot. pxhere.com
Dziewięć tygrysów było przetrzymywanych przez kilka dni w ciężarówce na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie. Przewożone w klatkach wyjechały 22 października z Włoch do Rosji. Jedno zwierzę nie przeżyło. Strona polska przepuściła transport, ale cofnęła go jednak strona białoruska z powodu braku dokumentów weterynaryjnych. Pomimo dostarczenia dokumentów, graniczny lekarz weterynarii widząc zły stan zwierząt nie zgodził się na ich wjazd na Białoruś. O pozostanie zwierząt w Polsce zabiegali też pracownicy poznańskiego ogrodu zoologicznego oraz organizacje prozwierzęce.

Dzisiaj 2 tygrysy około 4.00 nad ranem zostały przetransportowane z poznańskiego zoo do zoo w Sieroczynie, nieopodal Człuchowa. Zwierzęta pozostaną tam do czasu aż całkowicie wyzdrowieją.

Tamtejsza placówka nie ma w tej chwili miejsca na przyjęcie aż dziewięciu takich zwierząt. W Sieroczynie natomiast, po śmierci innego sędziwego kota pozostał wolny wybieg dla tygrysów.

- Przyjęliśmy je z wielką otwartością. Po tylu dniach spędzonych w klatkach, są w dobrej formie. Widać jednak, że są potwornie zmęczone. Jeden z nich nie chciał wyjść z klatki. Bał się wyjść. Mniejszy osobnik ma katar, który nas martwi i będziemy go obserwować. Piją dużo wody -mówi Izabela Odejewska, właścicielka podczłuchowskiego ZOO.

Pomoc w opiece nad tygrysami zadeklarował także gdański ogród zoologiczny. Placówka podarowała człuchowskiemu ośrodkowi specjalistyczne odżywki, a także zaproponowała pomoc weterynaryjną.

O tym, jak długo zwierzęta pozostaną w Sieroczynie zdecydują władze poznańskiego ZOO. Jest szansa, że tygrysy pozostaną tam na stałe. Na razie - ze względu na leczenie, nie można ich będzie oglądać na wybiegu.

Prokuratura Okręgowa w Lublinie przedstawi także zarzuty mężczyźnie, który zorganizował transport dziesięciu tygrysów.  Jak powiedziała rzeczniczka lubelskiej Prokuratury Okręgowej Agnieszka Kępka, postanowienie dotyczy zorganizowania transportu w sposób, który nie odpowiadał właściwym warunkom.

Tygrysom nie zapewniono właściwej ilości pożywienia i wody, a sposób w jaki były przewożone powodował ich stres i cierpienie - poinformowała prokurator. Dodała, że czyn ten jest zagrożony kara pozbawienia wolności do trzech lat.

IAR/rż