fot. pixabay.com
Sędziowie z Luksemburga dali zielone światło dla unieważnienia umów w związku z nieuczciwymi klauzulami dotyczącymi powiązania kredytów z obcą walutą, której kurs ustala bank. To orzeczenie otwiera frankowiczom drogę do składania pozwów w polskich sądach. I to od kredytobiorców będzie później zależało, czy zrezygnują z umów, ale to będzie się wiązało ze spłatą pozostałych części kredytów, czy też je zachowają.
Frankowicze i ich pełnomocnicy mówili po ogłoszeniu orzeczenia w
Trybunale, że do tej pory wiele sądów decydowało za konsumentów i nie
chciało unieważniać umów argumentując, że to może być niekorzystne dla
kredytobiorców. Teraz to się zmieni - podkreślała radca prawna Beata
Strzyżowska i dodała, że najważniejsza będzie wola konsumenta. - To
on zawarł toksyczną umowę i ma prawo zdecydować czy chce być dalej nią
związany, czy też chce przestać spłacać ogromny kredyt - skoro umowa
stała się nieważna - powiedziała Beata Strzyżowska.
W podobnym tonie wypowiadał się radca prawny Tomasz Konieczny. - Od teraz decydentem jest konsument, a nie sąd krajowy - dodał. Także Marek Skrobacki, pełnomocnik frankowiczów zwracał uwagę na wolę kredytobiorców. - To
orzeczenie jest wskazówką dla polskich sadów, by przywrócić wolność
wszystkim polskim rodzinom, które są uwikłane w kredyty frankowe. W
praktyce oznacza, że polskie sądy mogą powiedzieć, że albo umowy w
całości są nieważne, albo nie ma w nich franków i rozliczenie następuje
po niskim kursie początkowym, ważnym w chwili wypłacenia tego kredytu - tłumaczył.
Dotyczy
to tych umów kredytowych, w których jest zapis, że kredyt był lub jest
przeliczany na franki, po niejasnym dla konsumenta kursie, ustalanym
przez bank. Osoba, która ma taki kredyt może poprosić o przewalutowanie
kredytu na złotowy po kursie z dnia jego zaciągnięcia.
Założyciel
stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu Roman Izdebski podkreślał, że
to orzeczenie jest ważne dla frankowiczów także z innego powodu, że
przywraca im dobre imię, bo wiele padało obraźliwych opinii na ich
temat. - Że my jesteśmy cwaniakami, ryzykowaliśmy i chcemy
wykorzystać sytuację kredytów złotówkowych. Nie, nie i jeszcze raz nie.
Byliśmy traktowani jako cwaniacy, nieuczciwi ludzie. Tutaj musieliśmy
przyjechać, po zupełnie inną interpretację, to nie nas oszukano, a nie
my chcemy oszukać społeczeństwo - powiedział Roman Izdebski.
Sprawa
frankowiczów trafiła do unijnego Trybunału Sprawiedliwości dzięki
państwu Dziubakom, którzy w 2008 roku zaciągnęli kredyt w złotych, ale
przeliczany na franki szwajcarskie. Domagali się unieważnienia umowy, bo
uznali, że nieuczciwe są postanowienia dotyczące mechanizmu
indeksowania. Bank jednak zabiegał, by zmienić tylko niektóre klauzule w
umowie. Sąd okręgowy w Warszawie, który rozpatrywał tę sprawę, miał
wątpliwości i poprosił unijny Trybunał Sprawiedliwości o wykładnię
europejskiego prawa.
Dziś sędziowie z
Luksemburga stanęli po stronie frankowiczów. To orzeczenie dotyczy
konkretnej sprawy, ale będzie wskazówką jak rozpatrywać podobne. Każda
jednak będzie traktowana indywidualnie, bo różne są zapisy w umowach
kredytowych. W tej sprawie nie ma automatyzmu.
IAR/ar