fot. archiwum PRK
Akcja zakończyła się trzy dni po wybuchu pożaru w zakładzie produkującym opakowania i tekturę.

- Dogaszaliśmy bele, które ważyły około trzech ton. Cała akcja byłą dużym wyzwaniem dla każdego strażaka. Musieliśmy uważać na elementy konstrukcyjne. Nie mogliśmy też wszędzie dojść. Tam, gdzie składowano najwięcej materiałów palnych, temperatura mogła wynosić nawet tysiąc stopni Celsjusza. Nie pamiętam tak trudnej i długotrwałej akcji na terenie powiatu szczecineckiego - powiedział kapitan Piotr Kiczuk, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej.

Przyczyny pożaru ustalają policjanci oraz biegły z zakresu pożarnictwa. Według nieoficjalnych informacji, mogło go spowodować zwarcie instalacji elektrycznej.

Zakład pracy chronionej był jedynym w powiecie szczecineckim,jednym z największych pracodawców w regionie . Pracę straciło 250 osób.

ak/rż

Czytaj więcej

Posłuchaj

kapitan Piotr Kiczuk, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej