Minister spraw wewnętrznych i administracji był dziś gościem „Studia Bałtyk”. W rozmowie z Anną Popławską, mówił m.in. o zbliżających się wyborach, ewentualnej rekonstrukcji rządu, inwestycjach na Pomorzu Środkowym i zapowiadanych strajkach nauczycieli.

Anna Popławska: Podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Jasionce mówił pan o tym, że wszyscy Polacy mają równe prawo do poczucia bezpieczeństwa. W naszym regionie przywracane są posterunki policji i budowane nowe komendy w Świdwinie, Białogardzie, Wałczu czy Sławnie. W Koszalinie powstaje też strażnica straży pożarnej. Uważa pan, że te inwestycje przełożą się w bezpośredni sposób właśnie na poczucie bezpieczeństwa mieszkańców?

Joachim Brudziński: - Na pewno. Nie chcę występować w roli żaby, która jak konia kują, to nogę podkłada, bo to w dużej mierze zasługa mojego znakomitego poprzednika Mariusza Błaszczaka. Przekonał on panią premier Beatę Szydło, że należy powrócić do pomysłu rządu Prawa i Sprawiedliwości z lat 2005-2007 i wprowadzić program modernizacji służb mundurowych. Zapóźnienia w wyposażeniu policji, straży pożarnej i straży granicznej to nawet dziesiątki lat. I stąd program, w ramach którego do służb mundurowych popłynie 9 miliardów 200 milionów złotych do końca 2020 roku. Obejmując stery w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, już przeszło rok temu, oczywiście ten program kontynuowałem i kontynuuję. Wszystkie inwestycje, o których pani redaktor wspomniała, są prowadzone w ramach tego programu. Wyjątkiem jest, niezwykle ważna dla mieszkańców Koszalina i całego regionu, budowa nowej siedziby jednostki ratowniczo-gaśniczej. 3 miliony złotych przeznaczone na ten cel to zasługa moich koleżanek i kolegów parlamentarzystów, którzy wystąpili z odpowiednią poprawką poselską. Moją rolą - jako ministra spraw wewnętrznych i administracji - jest znalezienie tych brakujących około 12 milionów. Będę ich szukał i je znajdę w ramach programu modernizacyjnego.

Warto też wspomnieć o inwestycjach drogowych, ponieważ one są powiązane z poziomem bezpieczeństwa. Wspomniana jednostka straży pożarnej będzie obsługiwała skrzyżowanie dwóch „arterii życia” Pomorza Środkowego, czyli dróg S11 i S6. Modernizowane są też drogi krajowe i wojewódzkie. Będziemy także wkrótce beneficjentami środków na rozwój i modernizację dróg lokalnych. Ich wielkość jest niespotykana. Tylko w 2019 roku dla Pomorza Zachodniego zarezerwowano ponad 180 milionów złotych. I tu mój gorący apel do wszystkich wójtów: aplikujcie o te środki do wojewody. Ten apel kieruję szczególnie do tych samorządów, które nigdy nie były beneficjentami tych środków. Mówię o tym, bo czasami pada taki zarzut, że „Koszalin aplikował i nie dostał”. Potrzeby w Koszalinie są olbrzymie i będą systematycznie zaspokajane. Myślimy jednak przede wszystkim o tych samorządach, które nigdy nie mogły aplikować, gdyż dotychczas musiały dołożyć 50 proc. wartości inwestycji. My kwotę rządowego dofinansowania zwiększyliśmy do 80 proc., więc dziś wkład gminy to jedynie 20 proc.

Chciałabym wrócić jeszcze na chwilę do koszalińskich strażaków, bo domyślam się, że oni teraz w naszym radiu słuchają swojego szefa. Czy jest tych 12 milionów na dokończenie strażnicy? Na pieniądze budżetowe jest bowiem zawsze wielu zainteresowanych, a ta „kołdra jest krótka”.

- Pierwotnie tej budowy nie było na liście Inwestycji dofinansowanych z funduszu modernizacji służb mundurowych. Jednak, gdy parlamentarzyści - Paweł Szefernaker, Stefan Strzałkowski i Małgorzata Golińska - zadbali, aby znalazły się 3 miliony złotych na rozpoczęcie tej inwestycji, to byłoby marnotrawstwem grosza publicznego, gdybym jako minister spraw wewnętrznych i administracji nie szukał pieniędzy na jej dokończenie. I szukam już od kilku tygodni. Pomagają mi w tym: Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej generał Leszek Suski oraz moi zastępcy – odpowiadający za służby mundurowe Jarosław Zieliński i Krzysztof Kozłowski, były wojewoda zachodniopomorski, który z kolei w moim resorcie odpowiada za budżet.

Na pewno te pieniądze znajdziemy. Pada czasami taki zarzut, że zbliżają się wybory, więc „wtedy przyjeżdżają i obiecują gruszki na wierzbie”. Ja jednak powtarzam: „Dłużej klasztora niż przeora”. Dzisiaj bowiem ministrem jestem ja, za parę miesięcy może być inna osoba, natomiast bezpieczeństwo nie kieruje się kalendarzem wyborczym. Skoro podjęliśmy taką decyzję, kierując się przesłankami absolutnie merytorycznymi, to strażacy mogą być pewni, że strażnica powstanie.

Powiedział pan, że teraz jest ministrem, a za kilka miesięcy ktoś inny może nim być. I jest to wielce prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że wybory do europarlamentu dokładnie za 2 miesiące. Dlaczego chce pan ten okręt opuścić?

- I tak jestem pani redaktor wdzięczny, że nie mówi pani o ewakuacji albo ucieczce, bo ja co jakiś czas słyszę takie określenia. Decyzję o moim starcie w wyborach podjęło kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości. Jestem członkiem tegoż kierownictwa i uznaliśmy, że tutaj, na Pomorzu Zachodnim powinna być bardzo mocna lista, złożona z osób rozpoznawalnych, które funkcjonują w polityce od lat.

Mam bardzo wysoko postawioną poprzeczkę, dlatego że dotychczasowi tutejsi europosłowie z list Prawa i Sprawiedliwości, obecny minister Marek Gróbarczyk i obecny europoseł Czesław Hoc, to politycy niezwykle skuteczni, pracowici i efektywni. Akurat jeżeli chodzi o ziemię koszalińską, to pan poseł Czesław Hoc jest niekwestionowanym liderem i od lat odnosi tutaj spektakularne sukcesy. W ostatnich wyborach parlamentarnych zdobyły największą liczbę głosów, nokautując swoich konkurentów, w tym głównego konkurenta z listy Platformy Obywatelskiej. Uznaliśmy, że taka konstrukcja list, że ja będę „jedynką”, pan europoseł Czesław Hoc „dwójką”, a z trzeciego miejsca wystartuje pani minister Elżbieta Rafalska z województwa lubuskiego, jest gwarancją na to, że uzyskamy tutaj dobry wynik.

Dla nas wybory do europarlamentu są niezwykle istotne z dwóch powodów. Po pierwsze, dziś coraz więcej interesów i spraw ważnych dla kraju można załatwić w Brukseli. Parlament Europejski uzyskał bowiem dodatkowe kompetencje. Obecna reprezentacja Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim jest niezwykle merytoryczna. Takie postaci jak: Anna Fotyga, Tomasz Poręba, profesor Ryszard Legutko, profesor Zdzisław Krasnodębski gwarantują merytoryczną, ciężką pracę. My chcemy ich wzmocnić. Chcemy zwiększyć stan posiadania. A po drugie, uważamy, że wybory do europarlamentu to jest taki „dwójskok”. W kraju najważniejsze są bowiem wybory jesienne do parlamentu krajowego. Jeżeli nie uzyskamy dobrego wyniku w wyborach europejskich, to trudno będzie wygrać jesienią. A jeżeli nie wygramy jesienią, to wszystko, co udało nam się przez te już bez mała 4 lata w Polsce zrobić, zostanie cofnięte i zmarnotrawione. Nasi konkurenci polityczni mówią, że to wszystko, co Prawo i Sprawiedliwość dało, to zachowamy. A z drugiej strony mówią: „co za nieodpowiedzialne rozdawnictwo”, „przekupstwo polityczne”, „upokorzenie dla Polaków”. Chociażby z ust posłanki Joanny Muchy słyszymy, że my Polaków upokarzamy, dlatego że chcemy polskim rodzinom dać 500 zł na pierwsze dziecko, albo że upokarzamy emerytów, bo od 1 maja otrzymają dodatkową 13. emeryturę w wysokości 1100 zł brutto. Niech się więc zdecydują, czy jest to „nieodpowiedzialne rozdawnictwo”, „korupcja polityczna”, czy w końcu - program, który rzekomo oni wymyślili, a my im ukradliśmy. To jest urok opozycji, która sama siebie nazywa „opozycją totalną”. Dlatego, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość nie wygra wyborów jesiennych, to możemy być pewni, że na przykład Nowoczesna będzie chciała podwyższenia z powrotem wieku emerytalnego dla kobiet do 67 roku życia.

Powiedział pan, że te wybory będą ważne także w kontekście polityki krajowej. Czy nie obawia się pan, że zbyt wiele ważnych postaci dla Prawa i Sprawiedliwości jest na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego? Jeżeli część z tych osób zdobędzie mandaty, to czy przed wyborami krajowymi nie będą państwo trochę osłabieni?

- Proszę zwrócić uwagę, że Prawo i Sprawiedliwość jest partią, która otworzyła się najszerzej - wbrew temu, co się o nas mówi - na młodych polityków. Kto przed wyborami w 2015 roku zakładał, że tak efektywnym i skutecznym posłem będzie pan minister Paweł Szefernaker? Proszę zwrócić uwagę, ile dobrego dla ziemi koszalińskiej i Pomorza Środkowego zrobił. A kto dał szansę Pawłowi Szefernakerowi? Prawo i Sprawiedliwość. Kto zakładał, że Pomorze Środkowe, ziemia szczecinecka, ziemia koszalińska będą miały tak skuteczną posłankę jak pani Małgorzata Golińska? Ławka w Prawie i Sprawiedliwości jest długa.

Kiedy zatem rekonstrukcja rządu? Dziennik Gazeta Prawna podaje, że może do niej dojść już nawet na przełomie kwietnia i maja.

- Takie decyzje będą zapadały na linii - pan premier Jarosław Kaczyński jako lider Prawa i Sprawiedliwości i Zjednoczonej Prawicy i pan premier Mateusz Morawiecki. Jako wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, jak sądzę, także będę w tym uczestniczył. Natomiast nie ma w tej chwili decyzji ani daty ewentualnej rekonstrukcji. Na razie jesteśmy przed rejestracją list do europarlamentu. Nie wiem, jaka będzie decyzja pana premiera. Ja się na pewno tej decyzji podporządkuję i będę lojalnie pracował na rzecz drużyny Prawa i Sprawiedliwości. A ci wszyscy, którzy mówią o ucieczce, czy o ewakuacji, to niech się zdecydują, bo czasami słyszę: „Brudziński, Rafalska wybierają się do europarlamentu i to będzie znaczne osłabienie rządu”. No to albo, albo. Albo jesteśmy mocnymi ogniwami tego rządu, albo jesteśmy politykami nieskutecznymi.

Dużo jest spekulacji dotyczących przyszłości minister finansów Teresy Czerwińskiej. Wprawdzie powiedziała dziś, że pogłoski o dymisji są zdecydowanie przesadzone, ale przyznała jednocześnie, że rzeczywiście być może trzeba będzie szukać oszczędności.

- Trzeba będzie szukać tych oszczędności. A na tym właśnie polega ta skrzętność i ta skuteczność pani profesor Teresy Czerwińskiej. To, że mogliśmy przeprowadzić te niezwykłe transfery do obywateli, w ramach polityki społecznej, to przecież w dużej mierze zasługa kolejnych ministrów finansów - Pawła Szałamachy, premiera Mateusza Morawieckiego, a dziś - Teresy Czerwińskiej. Prawo i Sprawiedliwość nie drukuje pieniędzy, nie prowadzi polityki à la Wenezuela. Proszę zwrócić uwagę, że transfer tych miliardów złotych w ramach 500 plus, obniżenia wieku emerytalnego, czy wyprawki szkolnej, skutkował również tym, że mieliśmy w ubiegłym roku jeden z najniższych deficytów w historii. Zeszliśmy z deficytów z czasów rządów naszych poprzedników, które sięgały nawet 7-8 procent do deficytu na poziomie 1,8 PKB.

To naturalne, że kolejne środowiska i grupy zawodowe oczekują więcej, mówiąc „skoro jest tak dobrze, no to dajcie”. Tu jednak zawsze jest ta zasada - „tak krawiec kraje, jak mu sukna staje”. Musimy kierować się odpowiedzialnością, ponieważ nie chcemy przekroczyć deficytu i wpaść pod reżim unijnej procedury nadmiernego deficytu. To Francja może sobie pozwolić na to, żeby deficyt systematycznie przekraczać, a pan przewodniczący Komisji Europejskiej Junker mówi: „no ale to Francja i ją trzeba traktować zupełnie inaczej”. Otóż my mówimy „nie”. I między innymi dlatego kandyduję do europarlamentu, żeby realizować słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego z ostatniej konwencji. Podzielam bowiem pogląd, że to, co wolno w Europie Francji, to, co wolno w Europie Niemcom, musi być wolno Polsce, Litwie, Czechom. Nie może być Europy dwóch prędkości. Musi być Europa równych szans.

My jesteśmy za Unią Europejską. Jestem jednak przekonany, że w tym studiu za chwilę będą politycy tak zwanej opozycji totalnej i będą straszyć mieszkańców Koszalina i Pomorza Środkowego, że PiS będzie przeprowadzał polexit. Większej bzdury ze świecą szukać! Te wszystkie „pohukiwania”, to straszenie Polaków, to mówienie co poniedziałek na konferencjach prasowych w Koszalinie o „podłej zmianie”, to przejawy złych emocji, a tych w polskiej polityce jest za dużo. Niech politycy je wyzwalający przejdą do historii i dadzą spokojnie pracować tym, którym zależy na tym, żeby Polska się zmieniła na lepsze. A Polska i Pomorze Środkowe, dzięki rządom Prawa i Sprawiedliwości, zmieniają się lepsze.

W kontekście tych rozkołysanych emocji, muszę zapytać, czy sądzi pan, że uda się do 8 kwietnia uspokoić emocje nauczycielskie?

- Przede wszystkim bardzo się cieszę, że do rozmów nauczycieli z rządem doszło. Bardzo się cieszę, że ustalono kolejny termin negocjacji, bo to pokazuje, że jest wola do rozmów. My chcemy rozmawiać z nauczycielami. Bardzo bym sobie życzył, żeby te emocje do 8 kwietnia zostały uspokojone, przede wszystkim dlatego, że jestem rodzicem uczennicy ósmej klasy. Wiem więc, co czują rodzice uczniów klas ósmych, ostatnich klas gimnazjalnych, czy maturalnych. Tak się składa, że jestem też mężem nauczycielki i wiem, co czują nauczyciele. Jest dla mnie w pełni oczywistym to, że ich wynagrodzenia są zdecydowanie za niskie. Trzeba zrobić wszystko, aby to zmienić. Dlatego premier Mateusz Morawiecki mówił o „sercu na dłoni” w negocjacjach z nauczycielami. Musimy tylko znaleźć złoty środek. Trzeba powiedzieć, że dopiero, gdy Prawo i Sprawiedliwość przyszło do władzy, to podwyżki zostały uruchomione. Podczas ostatnich 4 lat rządów naszych poprzedników nie było żadnych podwyżek. Pan Broniarz wtedy siedział cicho, nie protestował, nie szantażował rodziców dzieci i młodzieży strajkami w trakcie egzaminów czy matur. A dzisiaj jest taki bardzo bojowy. Ale ważne, że rozmawiamy i mam nadzieję, że znajdziemy porozumienie.

A jeżeli mówimy o sercu, to czy liczy pan, że hasło PiS „Polska sercem Europy” porwie wyborców w regionie i być może wpłynie na zwiększenie frekwencji?

- Wybory europejskie nie cieszą się dużym powodzeniem w Polsce. Nie chciałbym liczyć na to, że my porwiemy Polaków takimi złymi emocjami, że rozhuśtamy ten konflikt i w ten sposób zmobilizujemy „najtwardszy swój elektorat”. A przeciwnicy będą wzmagać te emocje po stronie swojego elektoratu. Chciałbym, żeby świadomość społeczna tego, że coraz więcej ważnych spraw dla Polski i dla przyszłości kolejnych pokoleń zapada w Brukseli towarzyszyła wszystkim – rolnikom, mieszkańcom powiatów tej Polski pozametropolitalnej, popegeerowskiej. Chciałbym, żeby mieszkańcy powiatów sławieńskiego, szczecineckiego, wałeckiego, kołobrzeskiego, koszalińskiego, białogardzkiego poszli głosować i wybrali tych kandydatów, których uważają, że warto.

Joachim Brudziński, minister spraw wewnętrznych i administracji, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości w Polskim Radiu Koszalin. Dziękuję za rozmowę.

- To ja dziękuję i życzę miłego dnia wszystkim słuchaczom Radia Koszalin.

red./ar/aj

Joachim Brudziński: jeżeli nie wygramy jesienią, to wszystko, co udało nam się w Polsce zrobić, zostanie zmarnotrawione

Posłuchaj

rozmowa Anny Popławskiej z Joachimem Brudzińskim