fot. pixabay.com
Obrońcy praw zwierząt dotarli do informacji, z których ma wynikać, że zwierząt nikt do tej pory nie wywiózł, a one wciąż są głodne i chore.

- Zwróciliśmy się do Ministerstwa Obrony Narodowej z wnioskiem o wyjaśnienie tej sprawy - mówi Dorota Urzyńska z fundacji Ruch na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt i Ludzi. - Zwierzęta umierają z głodu, co było do przewidzenia ze względu na ich zamknięcie i niemożność przemieszczania się w poszukiwaniu pożywienia. Zmieniają się również genetycznie wskutek rozmnażania się w niewielkiej populacji. Następnie dochodzi do ich odstrzału. Te Informacje pochodzą z wiarygodnego źródła, choć nie możemy ich zweryfikować, dlatego zwróciliśmy się z tym do Ministerstwa Obrony Narodowej - dodała.

Dzikie zwierzęta - głównie dziki, sarny i zające - zostały zamknięte na terenie amerykańskiej bazy wojskowej w Redzikowie dwa lata temu, gdy szczelnie ogrodzono teren bazy. Szacuje się, że za drucianym płotem przebywa ich około setki.

- Nie przypuszczam, żeby tę zwierzynę odłowili, mimo że zatrudnili jakąś firmę, która miała zająć się odłowieniem. Odłowili parę sztuk dzików, ale na pewno nie wszystkie - powiedział Zdzisław Krupiński, prezes Wojskowego Koła Łowieckiego „Wilk” w Redzikowie.

Przedstawiciele Batalionu Ochrony Bazy w Redzikowie potwierdzają, że pismo od obrońców praw zwierząt zostało u nich złożone i przekazane do MON-u, który na razie nie udziela żadnych informacji na ten temat.

mp/jż/rż

Czytaj więcej

Posłuchaj

Dorota Urzyńska z fundacji Ruch na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt i Ludzi Zdzisław Krupiński, prezes Wojskowego Koła Łowieckiego „Wilk” w Redzikowie