Zdaniem Macieja Bejnarowicza w Kołobrzegu panuje teraz „śmieciowy horror”: - Niezrozumiałe jest dla mnie dopuszczenie do takiej sytuacji. Teraz zamiast trzech, jest pięć frakcji i część z nich odbierana jest przez spółkę Zieleń Miejska, a cześć przez wyłonioną w przetargu spółkę ATF z Mirosławca. Mamy więc chaos do kwadratu, który demotywuje mieszkańców do segregacji odpadów. A już niedługo trzeba będzie osiągnąć określony procent segregowania odpadów, bo w przeciwnym razie miasto zapłaci surowe kary. Czyli zapłacimy my wszyscy - mieszkańcy Kołobrzegu.
Kandydat PiS na prezydenta kurortu uważa, że ta sytuacja jest efektem źle skonstruowanej dokumentacji przetargowej: - Konstrukcja przetargu była nieprawidłowa, ponieważ skazywała spółkę Zieleń Miejska na porażkę. Rozumiem, że sprawę analizowali prawnicy i to oni uznali, że spółka musi do przetargu przystąpić. Wydaje mi się jednak, że jeżeli by przed prawnikami postawiono cel zasadniczy, że to miejska spółka ma wykonywać te czynności, to oni są od tego by ten cel osiągnąć.
Maciej Bejnarowicz ma pomysł na rozwiązanie śmieciowego impasu: - Problem śmieciowy należy rozwiązać we współpracy ze wszystkimi wójtami powiatu kołobrzeskiego. Spółka Zieleń Miejska obsługuje przecież gminy sąsiadujące z miastem. Dzięki tej współpracy udałoby się znaleźć rozwiązanie, które wzmocni kołobrzeską firmę, a jednocześnie rozwiąże problem śmieci w mieście.
Miesiąc temu Janusz Gromek, prezydent Kołobrzegu, zapewniał, że przetarg odbył się zgodnie z prawem: - Przetarg na odbiór śmieci został rozstrzygnięty zgodnie z prawem. Jeżeli nasza firma przegrała, a mówię to z wielkim bólem, to nie mogłem zrobić inaczej niż podpisać umowę z firmą, która dała niższą cenę. Burmistrz jednego z polskich miast podpisał umowę z firmą, która dała wyższą cenę i o 6:00 zapukali do jego drzwi panowie w czarnych garniturach.
red./ar
