fot. archiwum PRK
To, że na SOR-ze czeka się godzinami koszalinian już nie dziwi. Natomiast są jeszcze tacy, którzy koniecznością oczekiwania na pomoc są poirytowani.
Mowa o zdenerwowanych turystach, którzy zamiast na plaży muszą czekać na oddziale ratunkowym.
- Widzę medycy, ratownicy medyczni wchodzą poza kolejką. Brak słów. SOR powinien działać dużo szybciej, być bardziej zorientowany na pacjenta, a nie na lekarzy. Byłam już wczoraj, ale nie ma poprawy, więc jestem drugi raz. Nie wiem ile będę czekała, trudno powiedzieć. Zrezygnowałem z kolejki, oddałem opaskę, nie ma sensu czekać – mówią turyści.
Jak podkreśla Cezary Sołowij, rzecznik koszalińskiego szpitala: - Każdy
sezon to gwałtowny wzrost ludzi wymagających i oczekujących pomocy. Co
roku staramy się odpowiednio do tego przygotować. Odnotowujemy gwałtowny
wzrost pacjentów, najczęściej turystów - wyjaśnia.
Sołowij zaznacza, że gdy pacjent trafia na SOR od razu oceniania się jego stan. - W czasie oczekiwania prowadzona jest też diagnostyka. Nie jest to tylko czas oczekiwania w kolejce do lekarza, ale też na postawienie kompleksowej diagnozy. Pacjent wymagający kompleksowej opieki na SOR-ze musi swoje odczekać - dodaje rzecznik.
Pacjent, który trafi na koszaliński SOR, dostaje opaskę w określonym kolorze - czerwonym, żółtym, zielonym lub niebieskim. Oznaczeni kolorem czerwonym wymagają najpilniejszej opieki, Ci z żółtą opaską powinni być przyjęci w ciągu godziny, z zieloną zaś w ciągu czterech. Najdłużej muszą czekać pacjenci oznaczeni kolorem niebieskim.
RP/red./ez