fot. Anna Popławska
Dobytek straciły trzy rodziny z dziećmi. Pogorzelcy potrzebują wszystkiego, bo uciekali przed ogniem "tak jak stali". Zdążyli zabrać ze sobą tylko dokumenty.
- Mieszkam tutaj od ponad 40 lat i nie wiem, jak to teraz będzie. Synowa zauważyła ogień i wszystkich obudziła. Dom pozalewany po akcji pożarniczej. Ciężko o tym wszystkim mówić.
Mieszkańcy tymczasowe schronienie znaleźli w białogardzkim ośrodku
sportu i rekreacji. Niebawem mają przenieść się do mieszkań zastępczych, jednak potrzebna jest pomoc - powiedział Polskiemu Radiu Koszalin burmistrz Krzysztof Bagiński:
Z ogniem, który pojawił się sobotniej nocy, walczyło kilka strażackich zastępów powiedział Polskiemu Radiu
Koszalin młodszy brygadier, Jacek Twardoń z białogardzkiej straży
pożarnej:
- Po dojechaniu na miejsce okazało się, że już płonie całe poddasze budynku parterowego. Mieszkańcy samodzielnie dokonali ewakuacji. Akcja gaszenia była bardzo trudna ze względu na duże zadymienie, strażacy pracowali w maskach tlenowych. Płonął cały dach i strych budynku. Budynek obecnie nie nadaje się do zamieszkania.
W poniedziałek stan budynku mają oceniać inspektorzy nadzoru budowlanego. Ze wstępnej opinii strażaków wynika, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia.
Straty oszacowano wstępnie na 80 tysięcy złotych. Pomoc
dla pogorzelców organizuje już Caritas diecezji
koszalińsko-kołobrzeskiej. Pieniądze, z dopiskiem "Pogorzelcy
Białogard", można wpłacać na konto podane na stronie Caritas.
ak/ap/ds