fot. Maria Golinski, CC BY 2.5 https://creativecommons.org/licenses/by/2.5, via Wikimedia Commons
18 lipca 1948 roku na jeziorze Gardno (woj. pomorskie) zatonęły dwie łodzie rybackie z harcerkami. Utonęło 25 osób, w tym 23 harcerki. Najmłodsza miała zaledwie osiem lat.

Tragiczny rejs zorganizowany został dla harcerek z Łodzi, członkiń 15. Łódzkiej Żeńskiej Drużyny Harcerek im. „Zośki”. Przebywały one na obozie letnim w Gardnie Wielkiej, położonej na południowym brzegu jeziora Gardno.

Harcerki miały popłynąć przez jezioro dwiema łodziami rybackimi, które przygotowali do drogi pracownicy miejscowego gospodarstwa rybnego. Większa łódź była motorowa, z kabinką, mogła pomieścić 12- 14 osób, druga - mniejsza, płaskodenna i bez napędu - najwyżej 6–7. Do obu łodzi wsiadły jednak aż 42 osoby – 36 dziewczynek, nauczycielka, pomagająca jej dorosła harcerka, dwie miejscowe kobiety oraz dwaj przewoźnicy – sternik i mechanik.

Tragedia
Obie łodzie miały pokonać ponad 7 km do Rowów, przez całe jezioro Gardno na jego przeciwny, północno-zachodni kraniec. Większa łódź holowała mniejszą na łańcuchu o długości zaledwie dwóch metrów, co uniemożliwiało wykonanie sprawnego zwrotu. Od początku przeciążone łodzie silnie się kołysały. W trakcie rejsu dziewczynki podniosły alarm, że większa łódź przecieka i pod ich nogami zbiera się woda. Zaraz potem stanął silnik i mechanik nie potrafił go uruchomić, a fale na jeziorze rozkołysały łodzie jeszcze bardziej. Przewoźnik zaczął przerzucać dziewczynki z przeciekającej motorówki do drugiej, mniejszej łodzi. Gdy przerzucił ich kilka, mniejsza łódź, gwałtownie przeciążona, nabrała wody całą szerokością burty i błyskawicznie się przewróciła, rufą uderzyła o dno, a podtrzymywany łańcuchem dziób pozostał na powierzchni: ostatnia z przenoszonych dziewczynek wylądowała już prosto w wodzie. Szarpnięcie tonącej łodzi, fale i miotanie się pasażerów spowodowały po chwili wywrócenie się do góry dnem większej, przeciekającej łodzi motorowej.

Krzyki tonących niosły się po jeziorze i rybacy z Gardny Wielkiej natychmiast popłynęli na ratunek, biorąc wszelkie łodzie, jakie tylko znaleźli na brzegu. Podejmowali z wody kolejne ofiary, dopóki starczyło miejsca w ich łodziach i transportowali je na brzeg. Tam zajmowali się nimi mieszkańcy Gardny Wielkiej, którzy przybyli na pomoc. W tym czasie nikt z ratujących nie znał zasad reanimacji – udzielający pomocy nie mieli pojęcia, jak przywrócić ofiarom oddech, a co zapewne pozwoliłoby ocalić więcej harcerek. Ostatecznie udało się uratować 15 dziewczynek, które utrzymały się na wodzie lub na przewróconej łodzi oraz przewoźnika i mechanika. Śmierć poniosły 4 dorosłe kobiety i 21 dziewcząt.

Pogrzeb
22 lipca 1948 r. (w dniu Narodowego Święta Odrodzenia Polski) odbył się w Łodzi zbiorowy pogrzeb 17 harcerek, zorganizowany przez łódzką chorągiew harcerską przy pomocy władz miasta oraz kurii biskupiej, która przekazała kwaterę na pochówek. W uroczystościach wzięło udział około 25 tysięcy osób.

Podczas tego pogrzebu na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej w Łodzi zostały pochowane obok siebie: 12-letnie Krystyna Milerowicz, Zofia Pacuszka, Halina Piecek; 13-letnie Anna Bogdanowicz, Halina Broszkiewicz, Elżbieta Czernik, Krystyna Jencz, Maria Kozłowska, Lidia Niepołomska, Joanna Skwarczyńska; 14-letnie Anna Jaziewicz, Irena Piecek, Barbara Szabłowska, Anna Ślisiewicz, Krystyna Walewska oraz 15-letnie Aleksandra Kozłowska i Teresa Zapolska.

Pozostałe ofiary, na życzenie rodzin, zostały pochowane odrębnie: 13-letnia Halina Wizner w innym miejscu na tym samym cmentarzu, 21-letnia harcerka-opiekunka Teresa Czyżykowska i jej bratanica, 14-letnia Teresa Sokołowska na cmentarzu w Dołach, a nauczycielka, 37-letnia Eugenia Leszewska oraz jej bratanice – 10-letnia Teresa i 8-letnia Elżbieta Leszewskie na cmentarzu św. Anny na Zarzewie. Dwie ostatnie ofiary katastrofy, 19-letnia Halina Kowal i 42-letnia Rozalia Zabłocka były mieszkankami Gardny Wielkiej i tu odbyły się ich pogrzeby.

Proces
30 i 31 sierpnia 1948 r. przed sądem w Słupsku odbył się proces. Przewoźnik Wacław R. został skazany na 5 lat więzienia za spowodowanie katastrofy. Sam zarządca, Wacław T. został skazany na 2 lata więzienia za przyczynienie się do katastrofy, gdyż to on skierował opiekunkę harcerek w sprawie rejsu do przewoźnika, chociaż wiedział, że ten nie ma koncesji na przewóz ludzi łodziami; w ten sposób dopuścił do rejsu, który w ogóle nie powinien mieć miejsca. Mechanik łodzi również był oskarżony, ale nie stanął przed sądem, gdyż zbiegł podczas przewożenia go do aresztu w Słupsku. Nigdy nie został ujęty, prawdopodobnie uciekł poza granice Polski.

W 2009 r. obok kościoła w Gardnie Wielkiej odsłonięto obelisk upamiętniający katastrofę.

O tej tragedii opowiada reportaż Edyty Lubiak pt. „Harcerki”.

wikipedia/oprac. ar

Pomnik 25 ofiar zatonięcia łodzi z harcerkami we wsi Gardna Wielka (fot. wikimedia)
Czytaj więcej

Posłuchaj

"Harcerki" - Edyta Lubiak