fot. flickr.com/ United States Mission Geneva
Decyzję w tej sprawie ogłosili w Waszyngtonie sekretarz stanu Mike Pompeo i amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley. Podczas wystąpienia w Departamencie Stanu ambasador Haley przekonywała, że działalność organu jest zaprzeczeniem wartości zawartych w nazwie tej instytucji.

- Zbyt długo Rada Praw Człowieka była obrońcą tych, którzy te prawa łamią i ściekiem politycznych uprzedzeń - mówiła Nikki Haley. Amerykańska ambasador zwróciła uwagę na członkostwo w radzie takich państw jak Kuba, Wenezuela czy Republika Konga. Wskazała też na - jak się wyraziła - obsesyjne traktowanie Izraela. "Jeśli Rada Praw Człowieka atakuje kraje, które przestrzegają praw człowieka, a ochrania państwa łamiące te prawa, to Stany Zjednoczone nie powinny uwiarygadniać takiej instytucji" - argumentowała Nikki Haley. Zarzuciła Rosji, Chinom, Kubie i Egiptowi torpedowanie podejmowanych przez USA prób zreformowania Rady. Ubolewała też, że niektórzy jej członkowie za zamkniętymi drzwiami przyznawali rację stronie amerykańskiej ale z powodu własnych interesów nie wycofali się z tej instytucji.

Nikki Haley zapowiedziała, ze Stany Zjednoczone będą orędownikiem praw człowieka na innych forach.

IAR/ds