fot. Wolontariat Misyjny Salvator - facebook
Niespełna 26-letnia Helena Kmieć zginęła 24 stycznia zeszłego roku od ciosów nożem w boliwijskiej Cochabambie.

Polka została zamordowana przez mężczyznę, który próbował dokonać rabunku. Do Boliwii pojechała razem z koleżanką, by pomagać zakonnicom ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Dębickich w prowadzeniu ochronki dla dzieci. Wolontariuszki rozpoczęły misję 9 stycznia i w Cochabambie miały być pół roku.

Benual Romualdo Mamio Dos Santos w trakcie procesu przyznał się do winy. Zeznał, że podczas morderstwa był odurzony narkotykami. Sąd zdecydował, że mężczyzna nie będzie mógł ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie. Wcześniej był on karany za gwałt i kradzieże. Drugi mężczyzna zatrzymany podczas postępowania nie został skazany - prokuratura oceniła, że nie miał związku z morderstwem.

Helena Kmieć do Wolontariatu Misyjnego Salvator wstąpiła na początku 2012 roku. Posługiwała na placówkach misyjnych w Rumunii, na Węgrzech i w Zambii. Działała również w Duszpasterstwie Akademickim w Gliwicach, śpiewała w Chórze Akademickim Politechniki Śląskiej. Studiowała technologię i inżynierię chemiczną w języku angielskim. Po zakończeniu edukacji pracowała jako stewardessa. Została pochowana w rodzinnym mieście. Pogrzeb miał charakter charakter państwowy, a mszy żałobnej przewodniczył kardynał Stanisław Dziwisz.

Pośmiertnie uhonorowano ją Złotym Krzyżem Zasługi, za działalność charytatywną i społeczną. Została również wyróżniona tytułem Honorowego Obywatela Miasta Libiąża, skąd pochodziła. Jej imieniem nazwano też jedną z ulic w mieście. W maju ubiegłego roku Towarzystwa Boskiego Zbawiciela powołało "Fundację imienia Heleny Kmieć". Jej celem jest promowanie postaci wolontariuszki oraz pomoc dzieciom i młodzieży w krajach misyjnych.

IAR/ar

Czytaj więcej