W centrum Moskwy policja zatrzymała działaczkę opozycji Darię Poljudową.
Kobieta spacerowała po ulicy z plakatem, na którym widniał napis
„Wybory - bojkot. Putin - złodziej”. Cześć mieszkańców Moskwy
zdecydowała się nie uczestniczyć w wyborach. Jak przekonują, wśród
kandydatów nie znaleźli nikogo godnego sprawowania najwyższego urzędu w
państwie. -„Nikt mi się nie podoba, a każdego na kogo mogłabym
zagłosować zdjęli jeszcze przed wyborami. A ja nie pójdę do głosowania i
będę bojkotował wybory, ponieważ już dawno wszystko jest jasne, a moja
opinia wydaje się zbędną. Ja również nie byłam i nie pójdę, bo chcę
kogoś innego, kogo nie ma na listach” - przekonują mieszkańcy Moskwy, z
którymi rozmawiał korespondent Polskiego Radia.
Niezależne organizacje
monitorujące przebieg wyborów sygnalizowały, że w niektórych lokalach nie
działały kamery, pracodawcy zmuszali pracowników do udziału w głosowaniu
i żądali zdjęcia potwierdzających ich udział w wyborach. Do Centralnej
Komisji Wyborczej napływały także skargi w związku z organizowaniem tak
zwanych „karuzel wyborczych”, polegających na wielokrotnym oddawaniu
głosów w różnych lokalach przez te same osoby.
W Rosji zakończyły się wybory prezydenckie. Według wstępnych,
nieoficjalnych danych frekwencja w całym kraju mogła przewyższyć 60
procent. Wybory, według danych exit poll opublikowanych przez telewizję
Rossija24, wygrał urzędujący prezydent Władimir Putin, którego poparło
73.9 procent głosujących.
IAR/ds
Niezależni obserwatorzy krytycznie oceniają przebieg wyborów prezydenckich w Rosji [AKTUALIZACJA]
fot. twitter.com/KremlinRussia_E
Grupy monitorujące pracę komisji wyborczych informują o masowych
fałszerstwach i łamaniu ordynacji. Innego zdania są obserwatorzy z
krajów dawnego ZSRR, którzy twierdzą, że nie zauważyli żadnych
nieprawidłowości.