Debiut pachnący wiosną

Uznawana za jeden z najbardziej obiecujących zespołów 2018 roku formacja Lo Moon czaruje już od września 2016 roku, kiedy ukazał się jej pierwszy, siedmiominutowy singiel „Loveless”. Eteryczne wokale, hipnotyzujący rytm i leniwie budujące się napięcie w tym i kolejnych singlach („This is It”, „Thorns”) powodują, że Lo Moon jest formacją, w której twórczości naprawdę łatwo się zakochać od pierwszego przesłuchania. Dlatego kiedy zespół ogłosił premierę debiutanckiej płyty „Lo Moon”, udostępniając tym samym kolejny singiel „Real Love”, w sieci zapanowała prawdziwa euforia. Producentem krążka są Chris Walla (Death Cab For Cutie) i Francois Tetaz (Gotye), a wśród gości na płycie znaleźli się m.in. muzycy The War On Drugs: Adam Granduciel i Charlie Hall.

Lo Moon to najlepszy przykład, że muzyka potrafi łączyć ludzi z zupełnie różnych szerokości geograficznych: wokalista/gitarzysta Matt Lowell  pochodzi z Long Island w Nowym Jorku, basistka Crisanta Baker z Denver, a gitarzysta Samuel Stewart (syn Dave’a Stewarda z Eurythmics) z Londynu. Wszyscy spotkali się w Los Angeles, a efektem ich spotkania jest kolekcja mrocznych, soczystych utworów łączących crescendo rocka i iskrzącą elektronikę – wypełniającą lukę między eksperymentalnym rockiem a klimatycznym electro-popem. Album Lo Moon zadowoli fanów tak różnych formacji jak The XX, Depeche Mode, wczesnego Coldplaya, czy nawet Sigur Ros.