fot. TVP Info
Tym samym Sąd Najwyższy zmienił wyrok sądu dyscyplinarnego I instancji, który usunął Mirosława Topyłę ze stanu sędziowskiego w związku z tym zarzutem.

Jak przekonywała sędzia Agnieszka Piotrowska, zebrany w sprawie materiał świadczy o tym, że do zaboru 50 złotych doszło przez roztargnienie, a nie celowy zamiar. Zdaniem sędzi do zaboru banknotu nie doszło „w bezpośrednim zamiarze jego przywłaszczenia na szkodę pokrzywdzonej, lecz najprawdopodobniej w wyniku błędu, fatalnej pomyłki, wywołanej wysokim stopniem roztargnienia obwinionego oraz skoncentrowania jego uwagi i myśli na czekających go czynnościach służbowych”. Tego dnia sędzia Topyła miał bowiem stresujące zadania zawodowe, na co sam zwracał uwagę, składając wyjaśnienia w tej sprawie.

Jego adwokat mecenas Bartosz Tiutiunik przekonywał, że Sąd Najwyższy wydał sprawiedliwy wyrok. „Sobie i każdemu z państwa życzę, żeby sądzili państwa tacy sędziowie, jak dzisiaj wydali wyrok w tej sprawie w Sądzie Najwyższym” - powiedział mecenas Tiutiunik. Podkreślił, że dzisiejsze rozstrzygnięcie jest rozstrzygnięciem prawomocnym, a sędzia Topyła jest w świetle prawa osobą niewinną. Adwokat oświadczył, że w całej sprawie nie było chwili, żeby można było mówić w rozumieniu prawa, że sędzia coś ukradł.

Teraz Mirosław Topyła może wrócić do wykonywania obowiązków służbowych. O odsunięciu go od orzekania zdecydował minister sprawiedliwości, który po tym, jak sprawa przywłaszczenia 50 złotych wyszła na jaw, zażądał podjęcia wobec sędziego czynności dyscyplinarnych.

Sąd Apelacyjny w Łodzi w lipcu zeszłego roku uznał sędziego Mirosława Topyłę za winnego zarzucanego mu czynu i wymierzył mu karę usunięcia z urzędu. Sędzia i jego obrońcy odwołali się do Sądu Najwyższego jako sądu dyscyplinarnego II instancji.

IAR/ez