- Odrzutowiec to najprawdopodobniej MIG 15. Na jego ślad nurkowie
natknęli się w lipcu - powiedział PRK prowadzący akcję Daniel de Lorm:
- Został odkryty przy pomocy sonaru. Weszło dwóch nurków i nie było ich przez 40 minut, to już wiedzieliśmy, że coś ciekawego znaleźli. Pierwszą rzecz, którą sfilmowali to był ogon w sieciach, a potem okazało się, że jest też skrzydło. Chciałbym wszystkich ostrzec, że w tym miejscu jest mnóstwo sieci nie tylko rybackich, ale pozostałości po kłusownikach.
O tym, co stanie się z wrakiem zadecydują we wtorek na spotkaniu starostowie drawski oraz stargardzki. Jak podkreślał starosta drawski Stanisław Kuczyński - lepiej, by wrak został w jeziorze:
- Materiał, który przebywa w wodzie ma już pewne odkształcenia i wyciągnięcie takiego samolotu wymaga szeregu prac konserwatorskich. Lepiej byłoby, gdyby pozostał on na swoim miejscu i służył jako atrakcja turystyczna w wodzie, w jeziorze Miedwie.
Samolot najprawdopodobniej rozbił się na początku 1950 roku podczas lotu szkoleniowego. Maszyna wpadła w korkociąg, piloci katapultowali się, a samolot roztrzaskał się o taflę jeziora. Jeden z pilotów przeżył.
mm/ds