fot. PRK
Rekordowe „ucieczki” ze słupskiego ratusza. Już prawie 50 procent urzędników zrezygnowało z pracy od chwili, kiedy prezydentem Słupska został Robert Biedroń. Taki jest wynik reorganizacji i niskich płac oferowanych w magistracie.

Tylko w tym roku z pracy zrezygnowały 52 osoby. Łącznie od początku kadencji Roberta Biedronia jest ich już ponad 170. - Te bezsensowne reorganizacje powodują, że ludzie odchodzą - twierdzi radny Jerzy Mazurek - wcześniej prezydent Słupska i wiceminister Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jego zdaniem taka rotacja na stanowiskach musi negatywnie odbić się na jakości pracy.

Sam prezydent Słupska uważa, że reorganizacje były niezbędne. Odejścia z pracy tłumaczy niskimi pensjami pracowników: - Dzisiaj mam pracowników, którzy zarabiają minimalną krajową. Dzisiaj na rynku pracy można znaleźć oferty dla niewykwalifikowanych pracowników za większe pieniądze. Ja nie mogę oczekiwać więc od ludzi z wyższym wykształceniem, że będą pracowali w Ratuszu za minimalną krajową - mówi.

W przyszłorocznym budżecie na podwyżki dla urzędników prezydent zaplanował 5 milionów złotych.

PG/ez