Gość Studia Bałtyk TV: Tomek Organek

Arek Wilman: Koncertowa jesień w Koszalinie trwa w najlepsze. Dziś Studio Bałtyk TV prosto z Teatru Variete Muza. Razem ze mną Tomek Organek. Wiesz, że po dzisiejszym wieczorze możesz sobie dopisać drugi etat - magik, cudotwórca, człowiek do zadań specjalnych?

Tomasz Organek: A dlaczego?

AW: Bo to, że wyprzedałeś Suwałki – OK, wyprzedałeś Szczecin – super, ale wyprzedać Koszalin - to jest naprawdę nie lada zadanie.

TO: Bardzo mi miło. Jesteśmy, zdaje mi się, jeżeli dobrze liczę, drugi raz w Koszalinie i muszę powiedzieć, że macie bardzo, bardzo piękne miejsce do grania. Zapamiętam to miejsce, bo my po naprawdę wielu latach grania, nie mówię tylko o Organku, ale o chłopakach i o mnie, cenimy sobie miejsca, gdzie na wejście jest atmosfera. Dzisiaj weszliśmy tutaj na próbę i pomyśleliśmy sobie „O, będzie dobry koncert”. To od razu widać, bo miejsce też tworzy pewien klimat. Oczywiście ludzie to jest podstawa, ale jak jest słaby entourage, to się gorzej gra. A tutaj weszliśmy – jest piękne pomieszczenie, bardzo dobrze brzmi, piękna atmosfera. Zapamiętam to miejsce, będę polecał każdemu znajomemu muzykowi, żeby tutaj zawitał. Bardzo się cieszę, że macie takie miejsce i że zagraliśmy tu dzisiaj.

AK: Wiem, że recenzje i ilość ich wyświetleń stanowią dla ciebie wartość drugo- i trzeciorzędną. Najważniejsze dla ciebie jest to, czy ludzie śpiewają wasze piosenki i wasze utwory. Jak było dzisiaj?

TO: Ja nie wiem, czy to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, żebym wiedział, że te utwory mają jakiekolwiek znaczenie dla ludzi. To, czy śpiewają, czy nie może zależy od dyspozycji dnia, czy od jakiegoś nastroju. To są rzeczy drugo- i trzeciorzędne naprawdę. Najważniejsze jest to, żebym ja miał przekonanie, że płyty, muzyka, koncerty mają jakiekolwiek znaczenie w codziennym życiu ludzkim naszej publiczności. A wiem, że tak jest, bo do nas piszą, opowiadają, jak ta muzyka na nich wpływa. Też widzę po frekwencji na koncertach i też po zachowaniu ludzi na koncertach. Widzę, jak to przeżywają razem z nami i to jest piękne. To jest tak naprawdę clue tego wszystkiego, bo gdybym widział, że to nie ma znaczenia, że to spływa po ludziach jak woda po kaczce, to nie miałoby to żadnego sensu. A widzę, że to ma jednak znaczenie, więc to mi daje dużo siły.

AW: Zapadła mi w pamięć jedna twoja wypowiedź, że koncerty i w ogóle twoja twórczość, twoja muzyka są tylko narzędziami. Narzędziami do czego?

TO: Do tego, żeby porozmawiać z ludźmi. Ja z natury jestem introwertyczny bardzo. Jest dwóch Tomków. W ogóle ludzie, którzy pracują na scenie mają taką dwoistość w sobie i taką dychotomię. Są prywatni i są publiczni. Ja tak łatwo nie nawiązuję kontaktów, a dzięki scenie mogę je nawiązywać. Być może to jest bardzo pokrętny sposób i bardzo trudny, ale dla mnie dosyć naturalny. W taki sposób mogę się komunikować z ludźmi, wymieniać się myślą, jakąś taką energią i najważniejsze jest to, że dostaję myśl zwrotną i energię zwrotną, taki feedback. Myślę, że dzięki temu te koncerty się udają, że mają w sobie tyle energii, to jest fajne.

AW: Tomku, jak twoja powieść? Ona w ogóle powstanie?

TO: Nie wiem. Ja zawsze proszę wszystkich, żeby do tego ostrożnie podchodzić i żeby mnie o to nie pytać, bo to jest zadanie na lata właściwie. Raz to powiedziałem czy dwa i teraz mnie ludzie złapali za język i pytają o to. Ja się uczę tego rzemiosła – bo to jest rzemiosło tak jak każde inne. Oczywiście tam iskra boża jest bardzo pożądana i potrzebna i to jest pewnie warunek sine qua non, ale przede wszystkim to jest warsztat. Ja nad tym pracuję. Jeżeli będę gotowy, to może coś pokażę, może nie. Kiedyś miałem taki etap, że pokazywałem swoje opowiadania, parę wyszło w różnych publikacjach i już mam to za sobą. Nasyciłem się tym, że mi to wydrukowano, a teraz naprawdę chcę zrobić jakiś postęp w swoich oczach i w swoim poczuciu spełnienia. Jeżeli do tego dojdzie, to to pokażę. Na razie nie ma o czym mówić.

AW: Bierzesz udział w akcji - takim manifeście - „Kultura Niepodległa”. Jakie postulaty tej akcji albo jaki jej cel przekonał ciebie przede wszystkim do tego, aby dołożyć siebie jako cząstkę do tego projektu?

TO: Taki, że kultura ma być niezależna. Kultura jest czymś ponad, kultura jest wyrazem jakiejś niezależności, wolnej myśli, wolnomyślicielstwa przede wszystkim. Kultura to jest sztuka. Sztuka nie powinna mieć żadnych ograniczeń, nie powinna być ograniczona przez poglądy – czy przez lewicowe, czy przez prawicowe, czy przez jakiekolwiek. Sztuka jest dla sztuki tak naprawdę. Oczywiście żywią się tym ludzie i bardzo dobrze, ale ona powinna wyrażać jakieś idee, które powinny być wspólne, a idea nie może być ograniczona wąskim poglądem politycznym. Dlatego naszym zadaniem i naszym celem, czy naszą ideą, która nam przyświeca jest to, żeby uchronić kulturę od wpływów politycznych – i to naprawdę nie chodzi o to, że teraz wystartowaliśmy, bo kiedyś było super, a teraz jest nie-super, tylko żeby nie dochodziło do takich sytuacji jak w Opolu na przykład, gdzie się ręcznie wybierało artystów, którzy mieli wystąpić, którzy mogli wystąpić, a którzy nie mogli wystąpić – mnóstwo takich przykładów. Nam wycofano parę piosenek z kilku rozgłośni radiowych, bo były niepoprawne politycznie. Nie chcę wchodzić w szczegóły i opowiadać kto i co, ale tak nie powinno się dziać i temu to służy.

AW: I publiczność jest najlepszym weryfikatorem, bo trzy koncerty i trzy wyprzedane.

TO: No właśnie. Chcielibyśmy pozostawić to publiczności, a nie politykom, czy jakimś władzom, jakiemuś komitetowi, który ma teraz stwierdzić, czy to, co my teraz mówimy, czy o czym śpiewamy, czy to, co robimy jest poprawne politycznie, czy nosi jakieś znamiona „dobrej” sztuki, czy może „złej” sztuki. Zostawmy to naprawdę artystom i publiczności, bo ona najlepiej potrafi zweryfikować to, czy coś jest cenne, poważne, wartościowe czy nie, czy to jest zwykłe nabijanie ludzi w balona. Do tego to się sprowadza.

Z gościem Studia Bałtyk TV rozmawiał Arek Wilman.