Manewry zostały oficjalnie otwarte dziś przed południem na terenie jednostki łączności w podwarszawskim Zegrzu. Wiceminister obrony Michał Dworczyk powiedział, że celem jest zgranie współdziałania między wojskami polskimi i sojuszniczymi w sytuacji zagrożenia.
Ćwiczenia będą odbywały się na kilku poligonach w kraju - na lądzie, morzu i w powietrzu. Po raz pierwszy w manewrach wezmą udział Wojska Obrony Terytorialnej, które będą zabezpieczać teren lądowisk i prowadzić działania wspierające.
DRAGON-1 to ćwiczenia narodowe, ale zostali na nie zaproszeni również sojusznicy z NATO oraz krajów partnerskich. Z polskimi żołnierzami będą ćwiczyć między innymi oddziały z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Słowacji, Włoch, Bułgarii i Rumunii, a także z Litwy i Łotwy oraz z Gruzji i Ukrainy. W sumie w manewrach weźmie udział ponad 17 tysięcy mundurowych i 3,5 tysiąca jednostek sprzętu.
Dowództwo DRAGONA-17 podkreśla, że to manewry o charakterze obronnym. Scenariusz zakłada, że jedno z państw sąsiedzkich próbuje destabilizować sytuację polityczną w kraju. Chce zająć część jego terytorium, by uzyskać dostęp do surowców. Zadaniem ćwiczących wojsk będzie reagowanie na zagrożenia i odpieranie ataku. Przewidziano reakcję zarówno na zagrożenia konwencjonalne, jak i hybrydowe. Wojskowi nie zdradzają jednak szczegółów planowanych operacji.
Manewry DRAGON-17 potrwają do 29 września.
IAR/ez