Trzy osoby, w tym dwie z poparzeniami trafiły do szpitala, a kilka
rodzin musi znaleźć schronienie u swoich najbliższych - taki jest bilans
pożaru, który koło północy wybuchł w kamienicy przy ulicy Fałata w
Słupsku. Ogień pojawił się w mieszkaniu, którego właściciele przebywali w
tym czasie poza domem:
- Obudził mnie jeden huk, później był kolejny myślałem, że piorun strzelił. Wziąłem dziecko z domu, a na klatce już były płomienie.
Pierwsze
zgłoszenia, które docierały z miejsca zdarzenia mówiły o wybuchu gazu.
Jednak tych informacji nie potwierdza starszy kapitan Grzegorz
Falkowski, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku:
- Strażacy, którzy byli na miejscu zdarzenia, nie stwierdzili,aby doszło do eksplozji. Jednak świadkowie zeznają, że wybuch słyszeli. Nie stwierdziliśmy, aby pożarem była objęta instalacja gazowa.
Jak
ustalił nasz reporter, mogło to być celowe podpalenie. Jedną z
poszkodowanych osób jest mężczyzna, który przebywał w mieszkaniu w
chwili wybuchu pożaru. Nie był to ani właściciel, ani jeden z
lokatorów. Świadkowie zdarzenia mówią o uciekającym mężczyźnie:
- Od strony podwórka ktoś wybiegł, kto się palił.
- Biegł ktoś, kto zaczął tarzać się po podwórku i zrzucił ubranie, bo cały się palił.
Sprawę
bada policja, trwa szacowanie strat. Jeszcze dziś konstrukcję budynku
ma ocenić inspektor budowlany. Od jego decyzji uzależniony jest powrót
mieszkańców kamienicy do swoich domów. Wszyscy znaleźli tymczasowe
schronienie u rodzin i znajomych.
Nocny pożar w Słupsku
fot. PRK
Mieszkańcy mówią o kilku eksplozjach, strażacy nie potwierdzają
informacji o wybuchu gazu. Według ustaleń reportera PRK mogło to być
celowe podpalenie. Sprawą zajęła się policja.
fot. PRK
fot. PRK
fot. PRK